No i stało się (a raczej wciąż się staje bo choć woda opada to prognozy nadal niezadowalające): w czasie półtora miesiąca mamy już trzecią akcję powodziową. Tym razem woda choć nas "oblała", to jednak do domu się nie wdarła, a tak bardzo cieszyliśmy się, że te ostatnie upały zakończyły się łagodnie, czyli kilkoma niegroźnymi burzami. Niestety przyszedł chłodny front, z którego w czasie 24h spadło (i wciąż pada) tyle wody, co średnia miesięczna dla całego czerwca.
Jest jednak coś o czym chcę napisać, bo znowu nie mogę zdzierżyć. Jak poprzeglądałem wpisy na różnych stronach o zagrożeniach hydrologicznych i posłuchałem kręcących się, co niektórych gapiów, to muszę stwierdzić, że bardzo "obrodziło" nam ostatnio w całą gamę prymitywów z bakiem choćby odrobiny empatii. Nie wiem tylko czy to przypadłość ogólnokrajowa, czy tylko lokalna w naszym zgorzeleckim powiecie. Zaraz za tą grupą niemal w ilościach eksportowych występują różnej maści snoby, którzy swoimi "mądrościami" mogą wywołać jedynie pusty śmiech. To wszystko okraszone jest olbrzymią dozą wścibstwa, bo czy wyobrażacie sobie, że ktoś tak bardzo chciał zaglądnąć w okna domu mojej babci, że omal nie wyłamał furtki? Brak mi słów na opisanie takiego zachowania.
Wracając do podtopień. W powiecie znowu zrobiło się nieciekawie. Najwięcej wody spadło (a jakże) znowu w "mojej" gminie. Jak powiedział mój sąsiad Mariusz (jego fotorelacja
tutaj) -
przecież chyba się temu nie dziwisz? - No już nie. Przebijamy pod tym względem nawet Bogatynię.
Woda na szczęście opada, z czego niemałą uciechę mają ptaki, które mogą przebierać w dżdżownicach niczym w ulęgałkach. Prym tutaj wiodą szpaki, kwiczoły i pliszki, których zdjęcia poniżej :)