wtorek, 17 stycznia 2012

niedziela, 15 stycznia 2012

"Mroźna granica"

Dzisiaj wyskoczyłem z Frodem w pole licząc też na kilka fajnych kadrów. Niestety "ujemne zero" i wiatr spowodowały, że zrobiłem tylko jedno zdjęcie, a dodatkowo nabawiłem się uśmiechu Jokera - było tak zimno, że zamarzły mi policzki :D

Udało mi się jednak uwiecznić ciekawe zjawisko. Wiatr wiał od zachodu (prawa strona zdjęcia), czym najwidoczniej porywał do góry drobinki wody, które unosiły się z fal, gdy te uderzały o brzeg. Kropelki te układały się wzdłuż brzegu i zamarzały, czym tworzyły "mroźną granic" lub jak opisali to znajomi na Facebooku - drogę. Efekt poniżej:

sobota, 7 stycznia 2012

Egipt - Sharm El Sheikh: relacja

Do napisania tej relacji zabierałem się już kilkakrotnie, jednak za każdym razem kończyło się niepowodzeniem ;)

W połowie grudnia byliśmy na wakacjach w Egipcie. Wybór padł na Sharm El Sheikh, a termin taki by na święta wrócić do domu.

Tutaj mała dygresja możecie to uznać za jakąś zaściankowość, ale jako katolik nie wyobrażam sobie by święta Bożego Narodzenia spędzić w Egipcie, z dala od możliwości uczestniczenia w Eucharystii. Jak się jednak okazuje zwyczaj staje się coraz bardziej powszechny, a do "naszego" hotelu, w przedświątecznym tygodniu gdy my szykowaliśmy się już do wyjazdu, przyjeżdżało coraz więcej ludzi - zwłaszcza naszych krajanów.

Moje wrażenia są następujące: świetnie, wspaniale ... ale to nie dla mnie :D Po pierwsze jakaś sztuczna atmosfera unosiła się wokoło, wszystko dziwnie kręciło się tylko przy jedzeniu, opalaniu i kąpaniu. Nic więcej. Człowiek na dzień dobry dostaje opaskę na rękę bez której nic nie może - ani się nie napije, ani nie zje ;) Czułem się jak owca bezwolnie zarządzana przez znajdujący się tam egipski personel, jakaż więc była moja radość gdy ją wreszcie zdjąłem:)

Dlaczego jeszcze mówię o sztuczności - bo to pustynia. Tylko wzdłuż brzegów Morza Czerwonego powstają i są utrzymywane sztuczne kurorty dla turystów. Wystarczy jednak tylko kilka kroków poza główną część miasta by natknąć się na pustynie, piach i ubóstwo. A widoki dziurawej magistrali z której leje się woda to pikuś. Poniżej wrzuciłem choćby jedno zdjęcie gdy wracaliśmy łodzią do portu, a na którym widać urwisko pełne śmieci. Śmieci, które pod wpływem wiatru i erozji wpadają do morza! Dodatkowo widziałem ile zachodu wymaga przygotowanie i urządzenie kolejnego zielonego terenu.

Do tego ludzie. Irytujący sprzedawcy i straszna drożyzna. Byle pierdoła - dolar. Za pięć paczek zapałek (potrzebnych nam by pograć ze znajomymi w pokera) zapłaciłem 2 dolary! Jak podsumowała Marta- to najdroższe zapałki jakie widziała! Denerwowała mnie też ich nachalność - zapomnijcie o spacerach poza ośrodek. Namolni taksówkarze i sprzedawcy dosłownie was zagnębią :D I tu mała uwaga - starajcie się niczego nie dotykać jeżeli nie chcecie tego kupić i pod żadnym pozorem nie dajcie się posadzić na wielbłąda. Taka wycieczka może was bowiem słono kosztować :D Zrobienie "oficjalnie" zdjęcia wielbłądowi i jego "kierowcy" też może skończyć się utratą kasy - dlatego warto strzelać z biodra - fotografowie wiedzą o co chodzi ;)

Drugą grupa ludzi, którzy mocno mnie denerwowali to turyści z Rosji. Strasznie ostentacyjni w swoim zachowaniu. Przypominali mi powiedzenie o słomie spod butów - wiecie o czym piszę. Podczas rozmów okazało się, że akurat to jakiej narodowości turystów będzie najwięcej, to zależy od miesiąca. Raz trafi się na Polaków, kolejnym razem są to Rosjanie, a innym Anglicy.

Są oczywiście i plusy. Po pierwsze lot samolotem - niesowite przeżycie. Po drugie to, że zimą łaziłem sobie w samych "gaciach" ciesząc się słońcem, dzięki czemu ta zima bardzo szybko mija, a my planujemy już pierwsze wypady wędkarskie i rowerowe :D No i samo nurkowanie, choć za pierwszym razem bałem się panicznie to jednak przeżycie jest wielkie!

No i mała polityczna dygresja - spotkaliśmy sprzedawcę katolika, który opowiadał nam, że bardzo martwi się o wynik wyborów. Wszystko wskazuje na to, że wygra Bractwo Muzułmańskie, ale drugie ugrupowanie to salaficka Nur (Światło), które żąda m.in. oddzielnych plaż dla kobiet i mężczyzn, zakazu spożywania alkoholu i rozbierania się - czy to oznacza koniec turystycznego Egiptu? Ta wiosna arabska coś przyniesie, obawiam się jednak, ze nic dobrego :(

To nasz pierwszy lot samolotem:




Nasze "lokum"



Plaże:





Długie, kilkaset metrowe mola, na końcu których kończyła się płycizna, a zaczynała pionowa ściana w dół:



Dwa nocne





Wypad na nurkowanie:





Za to góry mają piękne - niemal mistyczne - no ale to Półwysep Syjoński, więc czemu się dziwić :D











Naturalna "utylizacja". Jadąc do portu zauważyłem, że Egipcjanie swoje śmieci po prostu zwożą na pustynię i zakopują w ziemi. W Polsce Inspektorat Ochrony Środowiska - po prostu by ich zjadł na śniadanie ;)



Tutaj pustułka polująca w przygotowywanym, nowym terenie zielonym:



Strzał z biodra: