niedziela, 30 czerwca 2019

Drozd śpiewak

Do tego, że nasz ogród upodobały sobie kosy, sierpówki, grzywacze, rudziki i cała masa innych ptaków, zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Jednak w tym roku do tej wesołej gromadki dołączył drozd śpiewak. Od rana do późnego wieczoru biega sobie po łące i ogrodzie, i zbiera przeróżne robaki. Poniższe zdjęcia pochodzą z dwóch dni i ani razu nie trafiłem go, żeby dziób był pusty ;) Najczęściej ma jedną lub kilka dżdżownic oraz parę owadów. 

Dzisiaj mogłem nawet zaobserwować, chociaż nie, raczej usłyszeć, jak za pomocą kamyka rozłupuje ślimaka. Niestety szans na zdjęcie, czy film nie było, a szkoda. Więcej na temat drozda, na Wikipedii klik-klik. Śpiew ptaszka tutaj klik-klik

W ostatnich dniach drozd stał się też ulubionym "koko" Michaliny, która gania za nim po całym ogrodzie. Ptak niczym nie wzruszony, nie to, że nałapie owadów, to jeszcze potrafi trzymać Miśkę na dystansie do około 3 metrów :D 







sobota, 22 czerwca 2019

Hejnice i wejście na Oreśnik

Do odwiedzenia Hejnic już kilka lat temu namawiał mnie Rafał, który zawitał tam podczas jednej ze swoich rowerowych podróży. Opisał mi zwłaszcza znajdującą się tam piękną bazylikę (mniejszą) Najświętszej Marii Panny. Później Wojtek zaczął opowiadać o wyprawach w tamtejsze góry wraz ze swoimi taekwondzistami. Fakt, złapałem przynętę, ale jakoś do tej pory nie było okazji, żeby samemu się wybrać.

Jednak wczoraj Marta zapytała jaki plan na sobotę - wielką miałem ochotę na wyprawę w góry, ale do Szklarskiej nie było zbytnio czasu i wówczas wrócił temat Hejnic. Obejrzałem tamtejsze szlaki, przygotowałem krótką trasę na pobliski Oreśnik (800 m n.p.m.) - piękny punkt widokowy. W jedną stronę nieco ponad 2,5km, ale po przygotowaniu kursu pokazały mi się przewyższenia około 400m. Bardzo dużo na tak krótkim odcinku. Podczas wypadu ze Stogu na Smrek przewyższenia było ok 180m na podobnym dystansie - hardcore. Stwierdziłem, że  w razie czego zawrócimy. Trasę zrzuciłem na zegarek i pojechaliśmy ;)

Po przyjeździe na miejsce (25 minut drogi od Sulikowa), pierwszą myślą było - jak tu pięknie i dlaczego nie przyjechaliśmy tutaj wcześniej. Urzeka sama bazylika, niestety nie mieliśmy stosownego odzienia, żeby wejść do środka, ale malowidła na sklepieniu są urzekające! 

I pisze od razu - weszliśmy na samą górę, co zobaczycie poniżej, a Marta z Miśką na plecach! 








Chwilę nacieszyliśmy oczy i trzeba było ruszać. Rzeka Witka - tak ta sama, co tworzy nasza zaporę ;) 




Nasz cel:



Początkowo było przyjemnie, ale bardzo szybko wzrosło nachylenie ;) 




Po dojściu na górę, trzeba przejść jeszcze 500m do tarasu widokowego i krzyża:




Natrafić też można na tajemnicę:


Na koniec trzeba wejść po stromych stopniach żeby ukazał się krzyż:




Za nim barierka i przepiękne widoki:




Po prawej Smrek i wieża o wypadzie piałem tutaj klik-klik

No i czas na powrót:




Na koniec parkowanie typu master - ponizej przepaść taka z 10 metrów ;)

środa, 19 czerwca 2019

Rowerowo

Od niedzieli przez trzy dni pogoda zrobiła się typowo letnia, a nie tropikalna, tak, że z domu można było wyjść szybciej niż o 18:00 - 19:00 (tak, dzisiaj w środę 19.06, to już przeszłość i znowu siedzimy schowani w domu). Dlatego w poniedziałek wybraliśmy się na rowery. Warto korzystać z każdej chwili bo czerwiec jest piękny i ma wiele do zaoferowania dla lubiącego krajobrazy oka. 

Niestety z przykrością muszę też stwierdzić, że drogi powiatowe w powiecie zgorzeleckim, są w opłakanym stanie! W żadnym sąsiednim powiecie nie ma tak złej infrastruktury drogowej. Dodatkowo, jako powiat graniczny fatalnie wyglądamy w zestawieniu z zachodnimi, jak i południowymi sąsiadami :(









czwartek, 13 czerwca 2019

Smrek - wieża widokowa

Jak się nie ma co się lubi, to się lubi co się ma - nie przepadałem za górami w Świeradowie Zdroju, bo są za niskie ;) Wole wspinać się powyżej linii drzew, wszystko dla widoków. W przypadku Świeradowa, wspinasz się na szczyt i nic nie widzisz, widok zasłania kosodrzewina i drzewa. 

Trzeba sobie jednak jakoś radzić i w sobotę postanowiliśmy wybrać się na Smrek i tamtejszą wieżę widokową. Już bez przyczepki ale z nosidłem dla Michaliny :) Wjazd gondolą na Stóg i marsz tam i z powrotem to dystans ok 6,3 km - idealny na spokojna wyprawę. 

Warto, wieża ma 20 m wysokości ale mając lornetkę i odpowiednia pogodę, widok jest niesamowity. Dla przykładu - świetnie widać kopalnie i Elektrownie Turów.

Dla uważnych obserwatorów: na kilku zdjęciach widać powyginane i połamane czubki drzew - mokry śniegi i przedłużająca się zima pozostawiła po sobie trwalszy ślad :( 





Nasz cel:


Michalina cały czas spałą, obudziła się oczywiście tuz przed wieżą :D








Coś co coraz bardziej staje się problemem - Izerski Park Ciemnego Nieba - takich miejsc, jak to jest coraz mniej.