Na ten wypad zbieraliśmy się z Martą, już od pewnego czasu, z tym, że wrzesień jak piszą jest (a raczej był) najbrzydszy od 2001 roku i wciąż nasze plany brały w łeb. Gdy wreszcie zrobiło się słonecznie, to niestety wypadły nam inne plany, udało się jednak wziąć wolne w poniedziałek.
Plan był taki: Szklarska Poręba, wejście "żółtym" pod Łabski Szczyt, później "zielonym" do Śnieżnych Kotłów, dalej "zielonym", następnie ostra wspinaczka "niebieskim" pod Wielki Szyszak i znowu "żółtym" przez Stację Przekaźnikową, Szrenicę - do wyciągu. Jak pokazał GPS, przy wyciągu mieliśmy ponad 15 km marszu w tym przewyższenie 1300 m - było jednak super! Do tego zaskoczył nas przymrozek i w pewnym momencie zrobiło się niebezpiecznie.
No to lecimy - na początku leciuchno:
Oczywiście moje "trzecie oko" niczego nie przepuszczało ;)
Coraz stromiej:
Przepiękne jarzębiny:
Już po kawce w schronisku pod Łabskim Szczytem:
Tak jak pisałem wyżej, w pewnym momencie trzeba było szczególnie uważać, bo w zacienionych miejscach trzymał przymrozek i kamienie, jak i drewniane kładki były bardzo śliskie:
Mały Śnieżny Kocioł:
Staw przy wielkim Śnieżnym Kotle:
Wielki Śnieżny Kocioł wraz ze stacją przekaźnikową:
Ostra wspinaczka pod "niebieski" i pod słońce ;)
Widok na Śnieżkę:
Mijając Wielki Szyszak:
Prace przy nowej nawierzchni szlaku:
Wielki Kocioł, ale tym razem z góry:
Łabski Szczyt z samolotem w tle. Czeska nazwa: Violik:
W drodze na Szrenicę:
Ostatni rzut okiem na przebytą trasę przed zjazdem w dół: