wtorek, 19 kwietnia 2011

Niedzielne rowerki

Krótka relacja z naszego niedzielnego wypadu. Trasa miał być urozmaicona i wynosić blisko 40 km, jak się okazało, była aż za bardzo urozmaicona. Zwłaszcza w górki i wszelkiego rodzaju podjazdy, po których na szczęście były też zjazdy, czyli to co tygryski lubią najbardziej.

Po wyruszeniu pierwszy przystanek zastał nas na podjeździe przed Niedowem. Stamtąd można było rzucić okiem na Witkę, która już zarasta. Tutaj rozpoczynał się zalew gdzie wpływała do niego czeska rzeka Smeda. Jednak po ubiegłorocznej katastrofie nic nie jest już takie samo. Umówmy się, że jeżeli przy opisie zdjęć będzie odnośnik Panoramio to znaczy, że klikając w niego przeniesiemy się do tego serwisu, gdzie po kliknięciu w miniaturkę, będziemy mogli obejrzeć to samo zdjęcie w większym formacie. (Panoramio).



Tutaj zaś widać ile jest wody. Według wyliczeń, w chwili obecnej powierzchnia lustra jak i objętość to 25% tego co było pierwotnie. (Panoramio).



Dalsza trasa wiodła nas jeszcze po terenach na których wciąż widać ślady wielkiej wody, jednak w związku z tym, że droga Zgorzelec- Bogatynia jest w przebudowie i, że kierowcy mają wielokrotnie gdzieś ograniczenie prędkości, strach było się zatrzymywać i wyciągać aparat.

Po przejeździe przez Ręczyn i Spytków, wjechaliśmy w nową ścieżkę rowerową i przejechaliśmy na czeską stronę do miejscowości Ves. Tam zaś przy drodze można zobaczyć takie oto cudo (Panoramio):



Dalej mijamy kościół św. Wawrzyńca (ale to będzie temat na inną historię i trafiamy na ciekawe miejsce gdzie przez Smedę „przerzucony” jest most. Rzeka w tym miejscu wygląda tak: (Panoramio)



Z drugiej strony stoi stara budowla hydrologiczna z zastawkami – chyba jakiś młyn i takimi fajnymi kołami zębatymi:



Tutaj też postanowiliśmy się posilić:



Dalej wjeżdżamy do miejscowości Ćernousy. Tutaj widok na znajdującą się tam stację kolejową. (Panoramio)



Jest tam też piękna ścieżka na Boleslav wiodąca przez aleję kasztanową. Już niedługo tam się wybieramy. Jedna z takich starych alei znajduje się niemal w szczerym polu. (Panoramio). Chcemy się tam wybrać gdy kasztany zaczną kwitnąć :D



Dalej był długi podjazd i Habartice, po czym nasz Zawidów, później kilka kilometrów i przy drodze dwa widoki na Wielichów (Panoramio) i Kamieniec (Panoramio). W oddali widać Góry Izerskie.





Po odwiedzeniu teściów, zakołowaliśmy do Sulikowa na piłkarskie derby naszej gminy po czym wypompowani wróciliśmy do domku. Niedziela była kapitalna.

niedziela, 10 kwietnia 2011

Wiosennie i kolorowo

Pomału przyroda zaczyna wyglądać tak jak przystało na tę porę roku. Robi się coraz bardziej kolorowo, a i słońce świeci coraz śmielej. Jednym słowem, no dwoma: Uwielbiam wiosnę!

Dzisiaj zastanawiałem się długo czy brać ze sobą na spacer z psem aparat. Jak się okazało było by błędem gdybym tego nie zrobił. Wątpliwości miałem jednak przez strasznie silny wiatr.

Najpierw tuż pod domem, niczym ze zdziwieniem spojrzała na mnie Sierpówka:



Po czym także, jednak bardziej dostojnie, Grzywacz:



W szczerym polu nie było już tak przyjemnie, jednak zaczynają już rosnąć szyki modrzewi, tutaj dwa kadry starego i nowego (niczym nowy rok ;) ):





Później pojechaliśmy na obiad do teściów, wracając zrobiłem desant do pobliskiego lasu, a tutaj udało mi się "ustrzelić" Kowalika i Drozda:









Wychodząc już z lasu, zobaczyłem jeszcze ten kadr - osobiście bardzo mi się spodobał:



A tutaj dowód na prawo Murphiego - jeżeli masz jedną szansę na zrobienie zdjęcia, to bądź pewny, że coś Ci je zepsuje. W tym przypadku była to ... gałązka, która zasłoniła głowę Grubodzioba ;):


niedziela, 3 kwietnia 2011

Zamek Chojniki, czyli gdzie się podziała nasza kondycja?

Z racji tego, że jest coraz cieplej, postanowiliśmy wybrać się na Zamek Chojnik miała to być także przebieżka przed sezonem. Teoretycznie wzniesienie niezbyt ambitne więc co tam. Plan był taki: wchodzimy szlakiem czarnym, a schodzimy czerwonym. Oto nasza ekipa (nie było piątej osoby, po prostu czułem się tak mocno, że targałem statyw, niestety przeliczyłem się i później moja kochana żonka zlitowała się nade mną i niosła mi kamizelkę – musiałem naprawdę strasznie wyglądać ;) ):



Czarny szlak poprowadził nas pod takie skałki:



Nie ma co się zastanawiać, wchodzimy:



Szlak zaczął wyglądać coraz ciekawiej:



Skoro szlak czarny to musi być hardcorowo:



W międzyczasie wyskoczyliśmy z bluz, a płuca to myślałem, że wypluję – no cóż oto skutki zimy ;). Wyszliśmy na taki bukowy zagajnik:



Gdzie na przykład można było zobaczyć takie oto cudo:



Wymarzony wypoczynek przed ostateczną wspinaczką:



Po zejściu trochę na dół można było zobaczyć takie widoki:





Tuż pod zamkiem , zastanawialiśmy się czy w drodze powrotnej „nie pożyczyć” tej terenówki ;):



Najpierw na bok, pod zamek – widok w dolinę:



No i fotka ekipy:



A tutaj widok z drugiej strony na zamek:



Teraz sam zamek – wejście przed dziedzińcem:





Mury obronne od strony Jeleniej Góry:



Sławne spojrzenie mojej żony – „że też mu się chce?!”, najwidoczniej Mateusz podziela jej zdanie ;):



Dziedziniec wygląda tak:



A tutaj, no cóż mogę jako facet napisać, jak głosi napis na murze – „kaplica” :D



Nad "kaplicą" zaś można było zobaczyć piękny (kiedyś) portal (?):



W drodze na basztę:







Widoki z baszty są piękne i potrafią zaprzeć dech w piersiach. Tutaj Mateusz zajarzył, że oko „Pana Nikona” patrzy, Kamila zauroczona krajobrazem:



Seria widoków z baszty:









No i schodzimy, tutaj fotka typu – mamo, tato – żyjemy!



A na szlaku kolejne cuda:



I na dole (jeszcze tu wrócimy i to niedługo):



Zachęcam wszystkich, którzy będą w tych strona, aby odwiedzili Zamek Chojnik. Naprawdę warto, zapewniam, że się nie zawiedziecie :D I jeszcze w formie wyjaśnienia, pogoda nie rozpieszczała, więc wiele zdjęć, by je ratować od mdłej i nijakiej kolorystyki byłem zmuszony przerobić w HDRy. Czy wyszło dobrze - oceńcie sami. Osobiście jestem zadowolony z efektu. Pozdrawiam.