Po długiej jesieni czeka nas jeszcze dłuższe przedwiośnie. Różnica jednak będzie taka, że będzie nam się bardziej dłużyło i niecierpliwiło.
Nie wiem, czy pamiętacie, ale podczas tamtego sezonu zima potrafiła pokazać pazurek i w grudniu i w styczniu. W tym roku jest jednak inaczej. Kilka dni ze śniegiem a tak, to nic innego a długa jesień. Do tego jesień mniej przyjemna od poprzedniej, bo po pierwsze wrzesień nie był tak ciepły, a po drugie przyniósł za sobą katastrofalne ulewy. Jednak ta pora roku ma to do siebie, że człowiek jakby automatycznie zwalnia, dostosowuje się do coraz krótszych dni i jakoś to leci.
Niestety, gdy zaczyna się nowy rok i w styczniu po zimie nie ma już śladu. Mało tego, jest na tyle ciepło, że w połowie stycznia wychodzą przebiśniegi, to znak, że przedwiośnie będzie się dłużyło. Niemiłosiernie dłużyło.
Słońce już wyżej. Dzień krótszy, ale aura wciąż nie taka, żeby zaplanować coś konkretnego na dworze. Gdyby była zima, to człowieka by tak nie nosiło, ale teraz… Średnia dzienna to ok. 5-7 stopni na plusie, a według normy wieloletniej styczeń ma na naszym terenie średnio coś koło zera. Tak więc za oknami niby przedwiośnie, ale trochę za wczesne. Nastroje może trochę studzić porywisty wiatr, który mocno daje popalić zwłaszcza w moim regionie.
Niestety, sprawia to, że wiosna nie rysuje się nomen omen kolorowo. Wystarczy wybrać się w teren. Pszenica zaczęła się zielenić. Magnoliom pęcznieją pączki, rusza leszczyna, jak i przebiśniegi i krokusy, a przecież to dopiero styczeń. Przyroda potrafi zwolnić, ale pewnych procesów nie cofnie, a nie wierzę, że nie będzie nas czekał mróz o wartości przynajmniej pięciu kresek. Mógłby chwycić już teraz, ale najszybciej to za tydzień.
Modele EWMCF też nie są łaskawe i prognozują zarówno luty, jak i marzec powyżej normy. Dlatego obawiam się, że gdy przyjdzie kilka cieplejszych dni, to wszystko wystrzeli. Czy to w sadach, czy ogrodach, czy lesie. Wówczas, choć nie chcę być złym prorokiem, to kto wie, czy gdy jak w tamtym roku nie przyjdzie zimno ze wschodu to znowu, zamiast pięknej, kolorowej wiosny, będziemy mieli taką burą, ponurą i brązową, bo i magnolie i kwiaty w sadach, a nawet młode zielone listki pomarzną i pousychają…
Moja żona się załamie, bo to może być kolejny rok, którym nasza piękna magnolia nie pozwoli się sobą nacieszyć.