wtorek, 28 kwietnia 2009

Wciąż trafiają się głupcy

No niestety bo inaczej takich zachowań nie można nazwać. Pojechałem zobaczyć takie jedno miejsce, które w maju zakwita setkami konwalii, chciałem sprawdzić jak to będzie wyglądało w tym roku i kiedy mam zaplanować wypad "makro". Niestety moim oczom ukazał się widok jak poniżej... I tak jest, co roku na wiosnę! Jedni wypalają trawy - nie wiem tylko dlaczego, inni robią to bo są wypaczeni i pociąga ich ogień, a jeszcze inni (takie głosy zaczynają krążyć wśród mieszkańców) bo są członkami ochotniczej straży pożarnej i mają płacone za wyjazd do akcji bojowej.






sobota, 25 kwietnia 2009

Jest taki mostek ...

... który zawsze mnie fascynował, nazwałem go mostkiem donikąd. Niby łączy dwie polany ale można na nie dostać się i inną stroną. Wiem, że nie potrafię oddać klimatu tego miejsca, jednak w paru kadrach spróbuję.





wtorek, 21 kwietnia 2009

Drugi brzeg

Będzie trochę refleksyjnie :D
Ponownie wypad nad Witkę tym razem ryby nie brały za dobrze (trzy płocie - odzyskały wolność bo mają niedługo tarło), więc miałem czas by porozglądać się po okolicy. Po drugiej stronie zauważyłem ludzi zbierających z pól kamienie i tak zacząłem się zastanawiać nad tym jak fantastycznymi jesteśmy istotami, jak wspaniale zostaliśmy przez Boga stworzeni. Różnorodność podejmowanych przez nas czynności i decyzji jest tak olbrzymia, że nie jesteśmy w stanie nawet tego ogarnąć. Bogactwo ludzkiej natury ciągle zaskakuje i nie pozwala by nie być wdzięcznym Stwórcy (i jak tu nie wierzyć?).
Tam po drugiej stronie ludzie zbierają kamienie, każdy ich ruch, gest, jest jeden i niepowtarzalny. Obok mnie siedzą dwaj wędkarze i łowią ryby, ja robię niby to samo ale różnimy się i to nie tylko zastosowaną metodą połowu ale także tym jak jesteśmy ubrani, jak siedzimy, i o czym w danym momencie myślimy. Czyż to nie wspaniałe? ... Do tego dochodzi wolność wyboru, mogłem być tutaj ale równie dobrze gdzie indziej. Tak jak Ci ludzie po drugiej stronie, oni także mogli w tym momencie robić coś zupełnie innego. Ktoś powie - ludzie pochodzą od małpy, w takim razie ludzka dusza skąd pochodzi?





Na razie koniec z tymi egzystencjalnymi klimatami. Zamieszone teraz zdjęcie jest jawnym dowodem na to, że samochód nie służy tylko do wożenia tyłka. Zdjęcie tej pustułki zrobiłem z samochodu, przez uchylone okno, jak tylko powoli wysiadłem by zbliżyć się nieco - ptak od razu odleciał ;)

piątek, 17 kwietnia 2009

Leszczyki

Wczoraj postanowiłem odpuścić Cegielni i pojechać do południa nad Witkę. Jednak od samego rana miałem takiego "niechcieja", że aż trudno to opisać. Wiatr wschodni wiał tak mocno, że przeszywało człowieka do szpiku kości, a jako że wieje od kilku ładnych dni zrobiło się bardzo sucho, co powodowało że mocny wiatr wzbijał w powietrze tumany kurzu.
Uznałem to jednak za próbę charakteru, zebrałem się ok 10 i pojechałem. Na miejscu jak zobaczyłem niemalże bałwany wodne - odechciało mi się łowić, zwłaszcza, że najszybszy zjazd zatarasowali mi panowie z energetyki (nie pozdrawiam), którzy nie chcieli umożliwić mi zjazd, przez co musiałem cofać się i jechać nieco inną drogą, chciałem udać się na zawężenie/kanał, który poprzedza główne rozlewisko (klik klik), liczyłem, że może tam mniej wieje.
Jednak na samym początku miałem okazję "ustrzelić" pustułkę, która pomimo wiatru szybowała nad polami.



Gdy zjechałem nad wodę - stwierdziłem, że będę sam na takim wielkim zbiorniku, i że w ogóle to był głupi pomysł. Jakież było moje zdziwienie, gdy dojechałem na miejsce, że nie mogłem sobie znaleźć wolnego stanowiska - wędkarz przy wędkarzu. Okazało się że biorą płotki i leszczyki, stąd takie oblężenie.
Na miejsce dojechałem taką drogą:



Brania były spowodowane tym, że potężne fale uderzały o brzeg i wzbijały osady mułu, które zawierają w sobie rożne robale - dla ryb istne eldorado. Na tym zdjęciu widać granicę pomiędzy brązową (zamuloną) częścią a normalną wodą, konieczne było zarzucić zestawy na granicy - brania murowane.



Brania były tak intensywne, że przez półtorej godziny łowienia nie zdążyłem rozłożyć fotela, zaś łowiłem typowo na jedną wędkę, drugą zarzuciłem na coś większego zakładając kilka ziaren kuku - z myślą - a nuż coś się trafi ;) Oczywiście łowiłem na feedery - drgające szczytówki.



Efektem połowu kilka leszczyków i parę płoci.



Wieczorem pojechałem na Cegielnie - siedziałem do (jak to mówimy) - ciemnego - efektem karp "wpuszczak" (taki wigilijny). Jednak nie mam zdjecia bo przy takim łowieniu skupiam się wyłącznie na połowie, ratuje mnie tylko Marta bo wówczas ona dokumentuje wyprawę. Jednak wczoraj jej nie było (może dziś? - oby była pogoda). By zrekompensować zawód wrzucam jedno zdjecie z Cegielni zrobione podczas zimnego poranka.



sobota, 11 kwietnia 2009

A jednak

Tak jak sobie obiecałem, udało mi się przypilnować pliszkę siwą i zrobić jej kilka kadrów. Do tego trafił się też szczygieł, jednak ten był wysoko i nie chciał współpracować :)







No i szczygieł:



Jako, że prawdopodobnie nowy wpis będzie dopiero po świętach, chcę Wszystkim, którzy tutaj zaglądają złożyć najserdeczniejsze życzenia z okazji świąt Zmartwychwstania Pana Jezusa, przeżyjcie je jak najlepiej.

czwartek, 9 kwietnia 2009

Coś

Udało mi się sfotografować "ptaszora". No wielki z niego "ptaszor" ma z 6 cm :D Trochę trwała identyfikacja, ale pomógł Jakub z forum wędkarskiego spławik. Tym "cosiem" okazał się raniuszek (więcej tutaj). Ptak ten tak szybko żerował, że nie mam zbytnio czym się pochwalić, stąd tylko dwa kadry. A.Mason z fujiklubu napisał, że raniuszek na pierwszym zdjęciu pokazał mi d..e i nie powinienem go więcej fotografować ;)





Pliszka siwa za to już w ogóle nie dała się "ustrzelić" ale ja ją jeszcze przypilnuje :), może nawet jutro bo z rana planuje pojechać na ryby.



U nas wiosna coraz bardziej widoczna, pomału wszystko zaczyna się zielenić, a pola nabierają "soczystej" barwy - piękna sprawa. Już niedługo rzepaki pokażą kwiaty - będzie jeszcze cieplej :D Najfajniej i tak wyglądają teraz brzozy, w chwili obecnej można nacinać ich korę (ale rozsądnie) i spijać wypływający sok - palce lizać.


środa, 8 kwietnia 2009

Frodo

Na początku napiszę, że udało mi się sfotografować "ptaszora" o którym pisałem w poprzednim poście. Zdjęć nie pokazuje bo identyfikacja trwa i na razie nie wiemy cóż to :) Kadry mam trzy bo w porannej porze były one niesamowicie szybkie, przeskakiwały z gałęzi na gałąź i nie nadążałem za nimi. Dlatego w tym poście przedstawiam towarzysza naszych wędrówek - Froda. Towarzyszki nie przedstawię bo twierdzi że nie lubi jak ją fotografuję (zawsze wiedziałem, że cienki ze mnie portrecista ;) )

Pan Oko


Przerysowany


Zima

poniedziałek, 6 kwietnia 2009

Nęcenie

Dziś do południa postanowiłem uporać się z przycinaniem nektarynek i następnie z Frodem wypad rowerowy na Cegielnie by zanęcić łowisko na wieczorną zasiadkę. Podczas przycinania drzew, strasznie krzyczała na mnie sójka - stanowczo nie podobało się jej to co robiłem :)



Podczas jazdy na Cegielnię, opadła mi kopara jak zobaczyłem, że w rowach kwitną już kaczeńce. Parę dni ciepła i przyroda nie zamierza czekać :)



Na cegielni wsypałem trochę kukurydzy i starałem się na płyciźnie wyglądać karpi - niestety, nic ciekawego nie zobaczyłem, za to bacznie przyglądał nam się rudzik.



Wracając "strzeliłem" jeszcze "Trzy Wieże" ;)



Podczas samego wędkowania (pojechałem o 17) plułem sobie w brodę, że nie wziąłem aparatu. Obok mnie w odległości zaledwie trzech metrów zerowały dwa małe ptaszki, których nigdy przedtem nie widziałem, wydaje mi się, że coś z gatunku sikorek ;) Tyle razy powtarzam sobie by z a w s z e zabierać ze sobą aparat, jednak ciągle zachowuje się bezmyślnie :P

Kolejnym wpisem jak nie będę miał nic innego do przekazania - przedstawię Froda :)

niedziela, 5 kwietnia 2009

Sobota

Sobotę spędziliśmy świetnie. Zaplanowaliśmy sobie już w środę wypad na cegielnie, grill i leniuchowanie. Pogoda dopisała, zabraliśmy ze sobą, co potrzeba (najważniejszy grill i prowiant). Z samego wędkowania nic ciekawego nie napiszę - ani brania przez cały dzień. Zaczynam się zastanawiać, czy czegoś nie schrzaniłem w zestawach - jak długo nie ma efektów to człowiek zaczyna kombinować :)

Ze zdjęć pozował mi trznadel i opalała się ropucha - poniżej:









Podczas tego wypadu był też jeden nieprzyjemny incydent - przyjechał na ryby jakiś "dziadek", który wszem i wobec oznajmił, że nie był tutaj od siedmiu lat, po czym pojechał "pod brzozy" i rozłożył trzy wędki. Jak zawołałem do Janka, że idziemy sprawdzić czy nie łowią na trzy wędki odkrzyknął, że on nie łowi po czym jak obserwowałem go, gdy uważał że nikt nie widzi - zwinął jedną wędkę. Gdy to zrobił poszedł na stanowisko obok i żalił się dwóm innym wędkarzom, że się go czepiłem :) Jak zwinął się i jechał wieczorem zastanawiałem się czy zatrzyma się i będzie chciał coś wyjaśniać - nic z tego - tylko przyspieszył koło mojego stanowiska i tyle go widzieliśmy :)