środa, 31 maja 2023

I znowu Smrek…

Zaczął się czas, gdy weekendów nie trzeba spędzać w czterech ścianach, ale pogoda pozwala już wybrać się w teren. My stoimy na stanowisku, że odpoczynek powinien być aktywny, zwłaszcza gdy pracuje się przed komputerem.

No i, jeżeli chcemy, żeby nasze dzieci podzielały nasze pasje, to muszą je przeżywać razem z nami. Wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie…

Tym razem wybór padł na góry. Żeby jednak było ciekawie, to nie był nasz pomysł, mi osobiście bliżej było do rowerów, ale Michalina powiedziała: „góry”. Postawiliśmy więc ponownie na wyprawę na czeski Smrek. Był to swoisty powrót Michasi, która ostatnio w nosidle mamy była tam jako nasza roczna kruszyna - cztery lata temu. Tym razem ekipa już większa, bo dołączył Michałek.

Osobiście uważam, że jest to jeden z najbardziej komercyjnych szlaków w naszych okolicach. Wjazd gondolą na Stóg Izerski, a później podróż na wieżę widokową. Jednak żeby nie zmylić nikogo, trasa jest bardzo trudna, zwłaszcza po polskiej stronie. Bardzo kamienista. Jednak przewyższeń nie ma dużo - około 220 m.

Od Stogu na wieżę to dystans około 3,5 km i żeby było ciekawie, nasza pięciolatka, przeszła całą trasę sama! Michał zaliczył łącznie jakieś 5 km. Jednak nasz młodszy urwis zaskoczył nam czymś innym. Sam, idąc za rękę, wszedł na sam szczy wieży! 

Widoki piękne. Pogoda wyżowa, sucha, sprawiła jednak, że w powietrzu unosiła się mgiełka, która sprawiła, że przy tych kilku widoczkach z wieży musiałem się trochę napracować. Na szczęście rawy robią robotę ;)

A cztery lata temu było tak: klik-klik.

I jeszcze dwie inne wieże widokowe: Wieża na Młynicy oraz Wieża widokowa na Czerniawskiej Kopie










Tutaj widok na kopalnie i elektrownię #Turów



W oddali antena na Stogu.


Gdy wracaliśmy na zboczu przed stacją kolejki startowali lotniarze. 





czwartek, 18 maja 2023

Rzepakowa pokląskwa.

Jak widać kwitnące rzepaki to nie tylko z jednej strony żółte krajobrazy, a po drugiej stronie - intensywne uczulenie i katar alergiczny, ale też okazja do „upolowania” pokląskwy. 

W ubiegłym tygodniu, gdy postanowiłem zrobić jeszcze kilka żółtych kadrów do biblioteki, okazało się, że przy okazji ustrzeliłem pokląskwę, a nawet parkę tych ładnych ptaszków. 

Po deszczach w ścieżkach technologicznych potworzyły się kałuże i zapewne pokląskwy polowały na gromadzące się w pobliżu owady. 

(większe zdjęcia po kliknięciu)







środa, 10 maja 2023

Rzepaki z Góry Ognistej.

Jakoś nigdy nie kręciły mnie krajobrazy z polami kwitnącego rzepaku. To była domena miastowych, wieśniakowi takiemu jak ja takie widoki już się oklepały ;) Może, po części winna też temu moja alergia na pyłki kwiatowe… 

Jednak na Mastodoncie po rozmowie ze Zbyszkiem, gdy jakiś czas temu pisałem tam, że wkrótce ruszą rzepaki, ten napisał mi, że już nie może się doczekać, żeby w pełni rozkwitły i żeby je pofotografować. 

Wówczas dotarło do mnie, że w tym roku w okolicy Sulikowa jest ich bardzo dużo i może warto coś jednak w tej sprawie zrobić. Ja jednak nie lubię prostych rozwiązań, więc postanowiłem, że sprawdzę jak to wyglada ze stoków naszego lokalnego wulkanu — Góry Ognistej, u stóp której leży Sulików. 

Problemem jednak była pogoda — po pierwsze brak słońca, a po drugie opóźniona wegetacja. Niestety, a może stety Góra nam strasznie zarosła — nie jest oficjalnie dostępna przez prowadzone po drugiej stronie wydobycie bazaltu - a jak chciałem mieć szansę na jakiekolwiek zdjęcia, to musiałem trafić w odpowiedni moment, że liście na drzewach nie były jeszcze rozwinięte i nie zasłonią wszystkiego. 

Akcję udało mi się przeprowadzić w ostatni piątek. Jak wyszło? Sami oceńcie. Dodam tylko, że zdjęcia nie są koloryzowane, to efekt filtru polaryzacyjnego, który nadał widoczkom sporej „soczystości”… 












I bonusy ze wspinaczki... konwalie ;) 



piątek, 5 maja 2023

Jak majówka to rowery.

Udało się. Tradycji stało się zadość. Odkąd poznaliśmy się z Martą, to gdy tylko pogoda pozwalała, staraliśmy się majówkę spędzać aktywnie. Albo wypady w góry, albo rowery. Oczywiście nie obyło się bez dłuższej przerwy ze względu na dzieci, ale pomału wracamy do tradycji. 

W tym roku postanowiliśmy wybrać się na ambitną wycieczkę. Sulików - Zalew Witka - tama - Spytków - Czechy - Ostróżno - Zawidów (przystanek na lody) - Wrociszówsz i powrót do domu. Trasa niespełna 30 km, ale za to, kto zna te tereny, to wie, że z mocnymi podjazdami, a zapewniam Was, że kilkanaście dodatkowych kilogramów w krzesełku z tyłu robi różnicę ;)

Najciekawiej było na Witce, gdzie ruszył już sezon żeglarski. Na przystani w Spytkowie przez wciąż działającą lunetę (szczerze - mocno się zdziwiłem) można pooglądać żaglówki. Jest to też świetne miejsce na biwak, ale problemem - chwilowym - jest remont drogi dojazdowej. Kilkaset metrów trzeba się przemećzyć. Przynajmniej na razie.