środa, 28 maja 2014

Ptasio

Nazbierało mi się trochę ptasich zdjęć, ale po kolei...

Najpierw na podwórku stwierdziłem konkurencję w zbieraniu rosówek po deszczu. Jak jeszcze nigdy, zaczęły mi je wyjadać kwiczoły, ganiając przy tym kosy.


Szybko odkryłem co tak naprawdę za tym stoi... pobliskie gniazdo z małymi ;)


Przy okazji łażąc z psem po stawach strasznie nastraszyła mnie łyska, która siedząc przy brzegu w ukryciu wyskoczyła mi niemal spod samych nóg:


Miałem też szczęście, udało mi się sfotografować pleszkę. Jak twierdzi ptasi ekspert, Rafał Bojanowski - miałem szczęście i kto by pomyślał, że trafi mi się na mojej brzoskwini:


Cierniówka:



I pierwiosnek lub piecuszek, ale stawiam na pierwiosnka:



niedziela, 18 maja 2014

Rzeczny skandal z udziałem Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych

Od 2010 roku kiedy to przez nasz rejon przeszła powódź stulecia (zalany Zgorzelec, Bogatynia, Gmina Sulików, zniszczona zapora na Zalewie Niedów -  Witka), co roku Czerwona Woda przepływająca przez Gminę Sulików spędza sen z powiek nam - mieszkańcom. 

Dwa zdjęcia z drugiej po „stuletniej” powodzi w Sulikowie, też z 2010 roku tylko że ze września, dodam że w sierpniu woda była o dobry metr wyższa od poziomu jaki widać na zdjęciach, tylko wtedy nie było głowy do robienia zdjęć :(



W ubiegłym roku (2013) rzeka wylewała aż pięciokrotnie, podtapiając przy tym mieszkańców Sulikowa i Małej Wsi Górnej:




W 2013 roku doszło też do katastrofalnej powodzi w Miłoszowie i Olszynie, a teraz uwaga ciekawostka: wszędzie poza Gminą Sulików podjęto działania mające na celu poprawić infrastrukturę przeciwpowodziową! I to pomimo relacji w ogólnopolskich mediach. Mało tego, poprzez dotychczasowe działania Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych wręcz zwiększono zagrożenie powodziowe w Małej Wsi Górnej i Sulikowie. Dodatkowo jakiś czas temu (początek maja?) rozpoczęto prace na jednym z dopływów Czerwonej Wody, który nawet w 1/3 nie jest tak niebezpieczny jak sama Czerwona Woda, ale po kolei.

Około 2007 roku przeprowadzono odbudowę koryta Czerwonej Wody w Radzimowie (i później po katastrofie w 2010 roku w Miedzianej). Tym samym poszerzono koryto rzeki jak i przyspieszono spływ wody w górnej części cieku, gdzie obecnie w Radzimowie koryto wygląda tak:



W kolejnym etapie poprowadzono prace w odcinku dolnym od ujścia do zalewu w Zgorzelcu, ku Tylicom i Kunowowi. Teraz UWAGA – środkowego odcinka Sulików – Mała Wieś Górna do tej pory nie ruszono, poza czyszczeniem koryta, po którym, po ubiegłym roku nie zostało już nic! Powyższe zdjęcia pokazują koryto rzeki w Radzimowie Dolnym, a tak koryto Czerwonej Wody wygląda w znajdującym się poniżej Sulikowie i właśnie Małej Wsi Górnej:





Jak widać koryto jest mniejsze i węższe niż w Radzimowie, więc w jaki sposób ma przyjąć spływającą  stamtąd wodę? … Nijak! I nie robi tego, woda wylewa i podtapia obie miejscowości. I teraz najciekawsze: jakiś „geniusz” (żeby nie pisać dosadniej) ze wspomnianego Dolnośląskiego Zarządu Melioracji i Urządzeń Wodnych postanowił, że wciąż ostatni etap odbudowy Czerwonej Wody w Sulikowie i Małej Wsi Górnej nie będzie wykonany, a za jednym zamachem w inwestycji za kilkanaście milionów złotych, zostanie zrobiony jeden z dopływów tej rzeki – Włosienica, która płynie przez Gminę Platerówkę i częściowo przez Gminę Sulików, by dalej połączyć się z Czerwoną Wodą. Problem w tym, że rzeka ta nie jest nawet w 1/3 tak niebezpieczna jak Czerwona Woda i jak zaraz pokażę to na zdjęciach, inwestycja ta na tym cieku mogłaby jeszcze poczekać, lub zakończyć się jedynie wyczyszczeniem koryta.


Jak się bowiem okazuje infrastruktura na Włosienicy jest w o wile lepszym stanie niż na Czerwonej Wodzie, gdzie została ona zupełnie zniszczona, lub też gdzie nie było jej wcale. Poniżej zdjęcia Włosiennicy, na których widać, że tamtejsza infrastruktura i tak bije na głowę tą w Sulikowie czy Małej Wsi Górnej. Czy w takim razie nie wystarczyło wybrać narzutów, by poprawić retencję wody (zaznaczone na czerwono)? Ale nie,  tam za grube miliony postanowiono poprawić to co i tak jest w lepszym stanie niż na pozostawionym , wspomnianym odcinku Czerwone Wody. 






A tutaj ostatnie zdjęcie pokazuje jak w naprawdę dobrym stanie jest tamtejsza infrastruktura, wystarczy ją tylko wyczyścić!


Pytania nasuwają się same:
  • Kto postanowił wziąć się za Włosienicę pozostawiając niedokończoną Czerwoną Wodę?
  • Czym się kierował podejmując taką decyzję?
  • Czy nie lepiej było z jednej strony oczyścić Włosienicę (niech to nawet kosztuje kilkaset tysięcy złotych), a główne środki skierować na dokończenie niebezpiecznego odcinka Czerwonej Wody w Sulikowie i Małej Wsi Górnej? Dzięki temu poprawiono by bezpieczeństwo o wiele większej liczby mieszkańców i zapewne jeszcze by zostało na inne prace!
  • Dlaczego podjęto prace na niebezpiecznych odcinkach w Olszynie Lubańskiej, czy Miłoszowie, a nic nie robi się na Czerwonej Wodzie?
  • Czy wcześniejsze wykonacie prac retencyjnych w górze koryta, nie zwiększyło niebezpieczeństwa mieszkańców z niżej położonych miejscowości? 
  • Czy to co opisałem powyżej nie jest skandalem na miarę kraju?! To dlaczego nikt się tym nie interesuje?

Na zakończenie dodam, że nasza redakcja (zgorzelec.info) wysłała już w tej sprawie zapytania do Dolnośląskiego Urzędu Marszałkowskiego, którego Marszałek  jest zwierzchnikiem nad Dolnośląskim Zarządem Melioracji i Urządzeń Wodnych, ale tutaj konieczny jest szerszy odzew samych mieszkańców, jak i samorządu i innych mediów! Więc jeżeli zgadzacie się ze mną to proszę udostępniać ten wpis dalej.

Jak otrzymamy odpowiedź z Wrocławia w tej sprawie, to od razu o tym poinformuję.

piątek, 16 maja 2014

Bartłomiej Sienkiewicz w Zgorzelcu, czyli nowa polsko-niemiecka umowa o współpracy służb

Dzisiaj wpis ze zdjęciami z wizyty Ministra Spraw Wewnętrznych w Zgorzelcu –Bartłomieja Sienkiewicza, który wraz z Thomasem de Maizière, czyli swoim niemieckim odpowiednikiem, podpisał nową umowę o współpracy służb i zwalczaniu przestępczości w obszarze transgranicznym. Pisałem o tym na zgorzelec.info:  Polsko-niemiecka umowa o policyjnej współpracy z korzyścią głównie dla Niemiec, tutaj jednak prywatnie i bardziej swobodnie.

Ogólnie umowa została przyjęta przy dużej akceptacji, ale w moim odczuciu - głównie naszych zachodnich sąsiadów. Tamtejsi dziennikarze dopytywali wręcz swojego Ministra, kiedy taka sama umowa zostanie podpisana z Czechami? (ciekawe dlaczego ;).  Co prawda na każdym kroku sam Sienkiewicz, czy Komendant Główny Policji – Działoszyński – podkreślali, że takie same uprawnienia mają obie strony, to wiadomo, że będą z nich korzystać głównie Niemcy, ponieważ co by nie mówić, ale to głownie tam dochodzi do kradzieży samochodów, a następnie są one przewożone do Polski, gdzie trafiają na części zamienne, lub tranzytem jadą na wschód. 

Sprawa wydaje się oczywista i nie zamierzam chronić złodziei, ale niestety mieszkając tutaj przy granicy, trudno nie  odnieść wrażenia, że ludzie obawiają się, że niemieccy policjanci będą nadużywać swoich uprawnień. Poczytajcie na przykład ten artykuł: Skandaliczna interwencja niemieckiej policji w Zgorzelcu. Mało tego nastawienie urzędników do Polaków też jest różne.  Jedna z Polek mieszkających w Goerlitz, usłyszała w tamtejszym urzędzie, że jak jej się coś nie podoba to niech zamelduje się w polskiej części Goerlitz (czyli Zgorzelcu), o tym więcej tutaj: Niemiecka oświata ponad prawem Wiem, że nie warto uogólniać i czas pokaże jakie będą z tego korzyści, ale chyba zrozumiałe są też, co niektóre obawy?

Podpisanie umowy nastąpiło w zgorzeleckim MDK-u, gdzie chyba jeszcze nigdy nie było takiego zajazdu BMW:


Później narada i spotkanie różnych służb (mogliśmy porobić zdjęcia przez minutę).



Burmistrz Zgorzelca przysiadł koło najbardziej rozpoznawalnego Rzecznika w kraju:


Później czekaliśmy:


Na uroczyste podpisanie umowy:



Mowy:


Jedno z pytań, które mnie zabiło: co to za policjant stoi obok Sokołowskiego? Odpowiadam – Komendant Główny Policji – Marek Działoszyński, czyli szef Sokołowskiego ;)



A tutaj pierwszy od lewej Komendant Główny Straży Granicznej mieszkający przez jakiś czas w sąsiednim Zawidowie – Dominik Tracz, dalej Komendant Wojewódzki Policji we Wrocławiu – Zygmunt Skwierawski, oraz Komendant Powiatowy Policji w Zgorzelcu – Leszek Zagórski, a czwartego i najwyższego policjanta nie znam


piątek, 9 maja 2014

Trzciniak zwyczajny (wideo)

Sprawa wygląda następująco: na rybach poznałem nowego kumpla. Nazywa się trzciniak zwyczajny, a po łacinie Acrocephalus arundinaceus. Sądzicie, że żartuję? Absolutnie. Obok mojej miejscówki gdzie łowię zagnieździł się ten zwinny ptaszek i jak do tej pory znany ze swego skrytego usposobienia - zawsze schowany i w ukryciu, tak ten "mój" siada w pobliżu i umila mi łowienie.

W ogóle niezły z niego "agent", bo potrafi nawet usiąść na wędce. Niestety już kilka razy obiecałem, że zrobię mu sesję, ale dopiero wczoraj zabrałem ze sobą aparat. Wielu śpiew trzciniaka denerwuję, jednak jeśli chodzi o mnie, to jestem dumny, że mam takiego kumpla. 

PS. Na końcu dwa linki do filmików (11 i 29 sekund) gdzie możecie zobaczyć tego "agenta" w akcji :)





A tutaj przykład na to, że jak trzciniak Was nie polubi, to naprawdę ciężko zrobić mu zdjęcie:


I obiecane wideo:





piątek, 2 maja 2014

Zamek Książ: festiwal kwiatów

W tym roku postanowiliśmy ze Szwagrami nareszcie wybrać się na Zamek Książ żeby obejrzeć sam zamek jak i festiwal kwiatów, który odbywa się tam w "majówkę". Napisze tak: jako rodowity mieszkanie wsi tylu ludzi w jednym miejscu raczej jeszcze nie widziałem. Nie widziałem ich tyle nawet podczas zgorzeleckich Jakubów. Żeby zaparkować czekaliśmy w korku przez 70 minut ;)

Sam zamek położony jest w pięknym miejscu, i otoczony cudownym, malowniczym terenem. Postanowiliśmy że koniecznie wybierzemy się tam znowu, ale w mniej uczęszczanym terminie.


Gdy wystaliśmy swoje w kolejce po bilety, można było zacząć zwiedzanie zamku:




Oczywiście jak na festiwal kwiatów przystało, wszędzie rządziły kwiaty ...


... kwiaty i drzewka bonsai, od których nie mogłem oderwać oczu:






Ten dąb przypadł mi i Marcie szczególnie do gustu:


Gdzie indziej głownie kwiaty:




Oczywiście jak tylko się dało to wystawiałem dziób przez okno:


By później znowu oglądać kwiaty ;)



 Warto też było patrzeć w górę:



Arku tutaj fotografowałem ten kwietny żyrandol, Pani sama weszła w mój szeroki kadr, więc bez żadnych podtekstów proszę :)


I kolejne dwa przykłady, że czasami warto zadziera głowę ;)








Wszędzie też cała masa różnego rodzaju stoisk, gdzie można było kupić niemal wszystko:  od biżuterii, poprzez obrazy i świeczki a na sadzonkach kończąc. Szwagier wrócił do domu z jabłonką, którą ochrzciliśmy - książęcą ;) 


I znowu na zewnątrz:








Cóż mogę na zakończenie jeszcze napisać? Na pewno "miejscówkę" polecam każdemu. Jednak jeżeli ktoś nie lubi tłumów, to niech unika "gorących" terminów. Szczególnie pięknie musi tam być jesienią i zimą, dlatego po głowi krąży termin by jesienią znowu się tam wybrać.