wtorek, 28 września 2010

Sulików ponownie pod wodą

Nie minęły dwa miesiące od ostatniej katastrofy, a znowu musieliśmy wypompowywać wodę z domu. I jak za tamtym razem uważam, że była to po porostu katastrofa, czy też kataklizm, któremu ciężko było przeciwdziałać, tak tym razem sądzę, że temu co się stało winni są ludzie.

7 sierpnia w ciągu ok. dwóch godzin w zlewni rzeki Czerwona Woda spadło ok. 100 litrów wody na mkw, tak tym razem w ciągu 48 godzin spadła taka sama ilość. I co – skutek prawie jednakowy (fala była niższa o ok. 40 cm).

Nie jestem znawcą ale moim zdaniem winić tutaj należy Dolnośląski Zarząd Melioracji i Urządzeń Wodnych (podległy Marszałkowi Województwa) i to w dwóch zakresach.

Pierwszy: dopuszczono się wieloletnich zaniedbań, które doprowadziły do tego, że koryto rzeki jest bardzo zamulone. Podaje na to dwa przykłady – most (widoczny na zdjęciach) kiedyś stojący pod nim dorosły człowiek, wyciągając do góry rękę nie był w stanie dotknąć jego sklepienie, teraz nie ma z tym najmniejszego problemu. Przykład drugi – przy działce mojej babci było poniemieckie, kamienne zejście do wody. W tej chwili ostatni stopień tego zejścia znajduje się ok. metra pod dnem rzeki.

Drugi: poprowadzono naprawę koryta w dole rzeki (bliżej jej źródeł) na znacznym odcinku (miejscowość Radzimów), gdzie woda zbierana jest teraz bardzo szybko, po czym spływa i zostaje zahamowana w „wąskim gardle” w Małej Wsi Górnej i Sulikowie (gdzie, żadnych prac nie prowadzono). Notabene wczoraj i dzisiaj w Radzimowie woda nie wyszła z koryta, a podrobienia zostały spowodowane w niektórych posesjach z wody spływającej z pól. Sprawę poruszałem na sesji rady, gdzie pytałem o to dyrektora lokalnego oddziału DZMiUW. Odpowiedział mi, że prace zostały wykonane zgodnie ze sztuką. Gdy stwierdziłem, że nie o to pytałem, a jedynie interesuje mnie to, czy prace te nie będą miały wpływu na szybsze podtapianie Sulikowa – usłyszałem ponowną odpowiedź … wszystko wykonane jest zgodnie ze sztuką. Pozostawiam to bez komentarza. Sami mieszkańcy powinni rozważyć złożenie pozwu zbiorowego, zwłaszcza, że prace mają być kontynuowane w dalszej części dolnego odcinka rzeki. Może wreszcie ktoś się opamięta i podejdzie do sprawy kompleksowo, rozpoczynając od Zgorzelca i ujścia rzeki Czerwona Woda do Nysy, a zakończy w Gminie Sulików za Miedzianą.

A i jeszcze korzystając z okazji – składam „podziękowania” sulikowskiej ochotniczej straży pożarnej. Pal licho, że nie pomogli mi wypompowywać wody co pozwoliło by uratować dom przed zalaniem – samymi wiadrami i małą pompką nie daliśmy rady, ale by nie dać człowiekowi, który już wypompowywał wodę ze swego mieszkania trochę paliwa do jego pompy – o co ich oprosił – to już przesada. W byciu strażakiem chyba nie o to chodzi. Sprawiedliwości chcę jednak oddać – OSP ze Starego Zawidowa spisała się naprawdę na medal.

Zdjęcia wykonane zostały tylko na dwóch ulicach i odcinku ok 300 m, gdy woda opadła o jakieś 40 cm.





















I na końcu taka ciekawostka. Pracowników BHP proszę o nieoglądanie tej fotografii - w myśl przysłowia Polak potrafi - schody do domu. Można tez na ścianie budynku zobaczyć granicę ostatniej wody i tej dzisiejszej. Wiele osób dobrze nie skończyło remontów a ponownie zostali zatopieni :(

środa, 22 września 2010

Wypad nad Czochę

Korzystając z pięknej pogody wziąłem jeden dzień wolnego i pojechaliśmy z Marta nad Czochę. Pogoda nie zawiodła, gorzej z rybami. Trzy brania - dwa leszcze, jeden już brązowy - ponad 40 cm. Kilka widoczków z wycieczki:




Dawno też nie wrzucałem żadnego "lota" więc nadrabiam - żerował na skoszonym rzepaku, gatunku nie potrafię zidentyfikować, jak chcecie to pomóżcie :)

niedziela, 19 września 2010

Witka – po katastrofie

Nareszcie znaleźliśmy czas by wybrać się na Witkę ale już na jej dno – czyli obejrzeć to, co odkryła woda. Jako, że wciąż jest mi bardzo przykro z tego co się stało (spędziłem nad Witką wiele wspaniałych chwil – zwłaszcza z moją żoną) to pierwsze dwie fotki dobrze oddają nastrój z jakim tu przyjechałem. Zaraz za ostatnim domem w Wilce zjechaliśmy z brzegu na dno (?) i dojechaliśmy do drogi – ponad 40 lat pod wodą:








Dla naszych służb drogowych przedstawiam zdjęcie profilu drogi – może się czegoś nauczą ;)



Zostawiliśmy nasze „rumaki”



i wybraliśmy się na rekonesans, widoki iście księżycowe.









Natura jednak nie próżnuje, ile ten pniaczek mógł być pod wodą?



Kolejny mostek, a ja się dziwiłem, że pozrywałem tu zestawy. Wystarczyło zahaczyć o barierkę i po zestawie. Wydaje mi się jednak że dla wielu osób było tu niebezpiecznie. Mam nadzieję, że przed zalaniem barierki zostaną wycięte. Oczami wyobraźni widzę jednak olbrzymiego suma, który żył w tym miejscu:



Spotkaliśmy też turystę – Niemca, który wyśmienicie mówił po polsku. Jak nam powiedział pochodzi ze Śląska ale czuję się Saksończykiem (?) Opowiadał nam o słupach granicznych które były w tym miejscu i rozdzielały Prusy od Saksonii. Sprawę znamy bo opisywaliśmy na portalu (klik). Wytłumaczyliśmy mu jak dojechać do Niedowa i pojechał.



Przedtem jednak papieros i widok na byłą Saksonię:



My zaś postanowiliśmy ruszyć brzegiem rzeki (Witki) w kierunku tzw. dębów.



Tutaj przeżyliśmy szok, wyobraźcie sobie, że rzeka nie płynęła po prostej tylko w zatoce przy dębach wiła się tworząc niesamowity uskok, co też tłumaczyło to, że niekiedy podczas łowienia zestaw trafił w stare koryto rzeki i była przysłowiowa kicha. Spójrzcie na rowerzystę - skala wielkości.





Dalej poszliśmy naprzeciwko przystani – bardzo lubiłem tu łowić późna jesienią. Trafiały się bardzo duże leszcze i niezłe karpie. Szeroka perspektywa:



Tam dalej za zakrętem jest ostatnie rozlewisko i zniszczona tama:



Nie mogę sobie jakoś tego wyobrazić:



Przystań:





No i wracając przejeżdżaliśmy koło bukowego lasku – gra świateł była piękna – zrobiłem trzy rawy z których złożyłem (trochę nieudolnie) tego hdr’a:



Nam nie pozostaje nic innego jak czekać na odbudowanie zapory, a w międzyczasie wybieranie się na inne duże łowiska – już w środę (jak będzie pogoda) jedziemy nad Czochę

sobota, 18 września 2010

Mrocznie z winietą

Dzisiaj dwie fotki ze spaceru z Frodem. Jednak już niedługo wrzucę fotki z dzisiejszego rowerowego rekonesansu po dnie Witki ;) Tylko muszę wywołać rawy i wybrać te, które pokażą to co chcę Wam opowiedzieć. Cierpliwości ;)



niedziela, 12 września 2010

Wieża ciśnień w Zgorzelcu

Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji NYSA w Zgorzelcu 10 września udostępniło dla mieszkańców odremontowaną wieżę ciśnień. Jako, że obiekt znajduje się w bardzo atrakcyjnym miejscu, był to łakomy kąsek dla amatorów fotografowania.

Zamieszczam kilka fotek z tego miejsca. A co do samych widoków to mam takie dwa przemyślenia. Po pierwsze ciekawsza część Europamiasto jakim jest Goerlitz i Zgorzelec znajduje się u naszych sąsiadów, a po drugie - Zgorzelec jest strasznie zarośnięty drzewami. Jest to zapewne plus jednak w okolicy MDK powinno się tych drzew trochę wyciąć tak by móc podziwiać w pełni monumentalność tego budynku. Przeciwników tego stwierdzenia odsyłam do artykułu Adam Zamoyski pt"Drzewa i zabytki" w Rzeczypospolitej. Znajduje się tam taki m.in. fragment:

"Dotychczas ta najpiękniejsza – moim zdaniem – fasada barokowa w całym kraju była zasłonięta czterema lipami. Namiętnie kocham drzewa i sadzę je gdzie tylko się da, ale jeżdżąc po naszym kraju marzę o masowej wycince. Bo duża część naszego tak uszczuplonego przez wojny dziedzictwa budowanego pozostaje w nich ukryta."

Zgorzelczanie zrozumieją o co mi chodzi.

Jednak do rzeczy. Sama wieża wygląda tak:


A teraz trzy panoramy jakie zamieściłem na portalu panoramio. Zachęcam do kliknięcia w miniatury by załadować pełen obraz (ostrzegam jednak - pierwszy 8000 a dwa pozostałe po 6000 pikseli):

Panorama Goerlitz (klik).

Dwie panoramy Zgorzelca (klik) i (klik).

Oraz kilka pozostałych fotek:












Po wieży zaś chodzili