W ostatni weekend byliśmy we Wrocławiu gdzie m.in. mogliśmy zobaczyć jak dużo się zmieniło od naszego ostatniego pobytu w tamtejszym ZOO. Dotyczy to zwłaszcza mnie ponieważ po raz ostatni byłem tam jeszcze jako uczeń szkoły podstawowej ;)
Na samym początku, nas chłopaków najbardziej zaciekawiły krokodyle, ale prawda jest taka, że to głównie za przyczyną pływających tam olbrzymich ryb :D
Ten jeden, przyglądający mi się za krat, to patrząc po oczach miał tylko jedno na myśli, albo raczej na języku ;)
Jeżeli Przemek nie wędkując miał taką zadowolona minę patrząc na rybki to zastanawiam się jak musiałem wyglądać ja? ;)
Byliśmy też w motylarni gdzie ludzie garneli się niczym motyle do ananasów, osobiście jednak nie spodobało mi się tam. Odnosiłem wrażenie - zapewne mylące - że owady tam żyją jak w jakimś hospicjum.
Dziewczyny odpuściły gdy dowiedziały się, że idziemy na pająki ;)
Dalej zajrzeliśmy do ogródka dla zwierząt. Zaraz przy wejściu przywitał nas ten jegomość, zaglądając co rusz na karmnik z żarciem:
Dalej żyrafy i konkurs na najdłuższy język. Zastanawiam się, czy nie zamienić kosiarki na żyrafę :) Nawet drzewka mi przyogryzą ;)
Przy niedźwiedziach Maciek wyciągnął swoje lustro i zaglądając zwłaszcza na zdjecia wyglądał bardzo "profi" ;)
Niedźwiedzie były w tym dniu bardzo pobudzone, prawdopodobnie z powodu idącej w pobliżu demonstracji związkowców.
Maćka jednak to nie ruszało:
Czas coś zjeść:
Trafiliśmy tez na fajną sprawę - małe surykatki:
i duże też:
Na koniec kilka luźnych kadrów:
Niesamowite były te rogi: