Samodzielny myślenie, analizowanie, wyciąganie wniosków, czyli tak banalne dla człowieka myślącego rzeczy stają się dla wielu nieosiągalne, niemal niewyobrażalne.
Chyba wszyscy spotkaliśmy się z systemem dwójkowym, zwanym też binarnym. Jest to system, w którym do zapisu liczb potrzebne są tylko dwie cyfry: 0 i 1. Prosto, banalnie, czego więcej potrzeba? Problem w tym, że system ten stosowany choćby w programowaniu jest systemem ubogim. Najczęściej wykorzystywanym do osiągnięcia efektu zrobić coś lub czegoś nie zrobić. Włącz - wyłącz. I tyle… trochę za mało do poważniejszych, bardziej złożonych zastosowań.
Niestety, ale patrząc na obecną rzeczywistość, coraz częściej odnoszę wrażenie, że my - ludzie myślący - istny cud natury, funkcjonujemy według tego schematu. Tym samym ograniczamy się a w dłużej perspektywie, narażamy na regres i sprymitywizowanie. To tak jakby do supernowoczesnego komputera włożyć starą dyskietkę i żądać od niego uruchomienia prostej, ośmiobitowej gry.
O co chodzi i jak do tego doszło? Pisząc krótko, jest to efekt obecnych czasów, a zwłaszcza epatującego na każdym kroku kultu jednostki i egoizmu. „Masz pięknie wyglądać”, „świetnie się ubierać”, „liczy się twoje zdanie”, „to ty decydujesz”, „stać cię na więcej”, „nie bój się marzyć”, „bądź młody i piękny” … Tego typu hasła otaczają nas z każdej strony. Przesiąkł nimi internet, ale i coraz częściej przenika też przestrzeń publiczna, a efekt jest jeden. Zero ograniczeń, ciągłe daj, daj, daj i chcę więcej, więcej i więcej.
Efekty są łatwe do przewidzenia. Z jednej strony mamy rozpasany kult jednostki, a z drugiej podatnych na manipulacje konsumentów. W końcu nie wiem, ile już razy przeglądając socjal media, napotykam na komentarze typu - bo tak napisali tam i tam, bo przeczytałem o tym w internecie, czy kultowe: bo powiedzieli w telewizji… Niestety, stwierdzenia - bo takie jest moje zdanie, bo tak myślę, bo tak uważam, nie doświadczam już prawie wcale, a co za tym idzie - zwrotów przepraszam, pomyliłem się - masz rację, nie ma zupełnie. Bo w końcu po co się męczyć myśleniem? Zrobią to za nas inni.
Takie podejście, egoistyczne rozpasanie, podawanie wszystkiego na tacy, sprawiło, że staliśmy się zero-jedynkowi. W zależności od poglądów, chwili, tematu dyskusji, czy sprawy, która nas dotyczy, przyjmujemy postawę binarną. Stajemy po jednej czy drugiej stronie, sporu, dyskusji, czy udzielanego lub nie, poparcia. Z automatu decydujemy się na przynależność do tego, czy innego plemienia. Rezygnujemy przy tym, z własnego zdania i własnych przemyśleń. Dlaczego? Bo gdy się na nie zdecydujemy i okaże się, jak najczęściej to bywa, że prawda leży gdzieś pośrodku i tak jedna, jak i druga strona ma trochę racji, to wówczas wypadamy poza nawias dwóch stron, a tam jak się okazuje, zostajemy sami… Mało kto się na to decyduje.
W końcu w grupie siła, ale nie tylko o to tutaj chodzi. Człowiek boi się samotności. Życie w grupie, więź społeczna leży u podstaw człowieczeństwa. Dlatego niekiedy nawet świadomie decydujemy się na rezygnację z własnych przekonań, byle nie zostać odrzuconym. Większość jednak robi to nie świadomie, u nich kod zero-jedynkowy, zagnieździł się na tyle, że już tego nie widzą.
Efektem jest wspomniany regres i zanik ważnych społecznie zachowań. Ileż to już dyskusji na Twitterze kończyło się nieprzyznaniem racji, dla drugiej strony, tylko zbanowaniem antagonistów z drugiego plemienia. Przeprosić, wycofać się? Nie ma mowy! Przyznać rację adwersarzowi?! Nigdy w życiu - ban załatwi sprawę i co za tym idzie, poprawi nastrój po przegranej dyskusji.
Problem w tym, że taka zero-jedynkowa postawa, przenika całe nasze życie. Nie tylko podczas internetowych dyskusji na różne tematy (i nie tylko o tak pokochanej przez Polaków polityce). Niestety, ale tę postawę przenosimy do naszych rodzin. Efekt jest jeden - i w naszych domach przestajemy naprawdę rozmawiać, masz inne zdanie niż moje - to twój problem. Ja zdania nie zmieniam. Słów "przepraszam", zwrotów "zgadzam się z tobą", "to ty masz racje" - nie usłyszymy, ale pretensje wynikające z tej małostkowej postawy - już jak najbardziej, będą nam towarzyszyć na każdym kroku. Tutaj przegrałem - odgryzę się później…
Niestety, ale taką postawą krzywdzimy też dzieci. Zamiast zachęcać je do myślenia, podejmowania samodzielnych decyzji. Dokonywania wyborów - i to nie zawsze słusznych. Od razu narzucamy schemat swojego myślenia. Wkładamy dzieci w matrycę, odciskając je na swoje podobieństwo - czyli bycia prymitywnie binarnym…
Czy można to zmienić? Tak. Jednak najpierw trzeba uświadomić sobie ten schemat i to, że w nim uczestniczymy. Później czas na małe kroczki. Przemyślenia, zastanowienia się, poszukania odpowiedzi głębiej, w naszym jestestwie. Mamy trudne charaktery, nie od razu przyznamy się do błędu, ale może nie będziemy też przeć w dyskusji z uporem maniaka. Może tym pierwszym krokiem będzie decyzja o wycofaniu się, przyjdzie jeszcze czas na przyznanie się do błędu i poparcia drugiej strony. Zgodzenie się z nią w tej czy innej sprawie, czy pokazanie w sposób spokojny swoich przemyśleń, czy swojego spojrzenia na daną kwestię. Już bez złości, agresji i hejtu…