Wakacje się skończyły, urlop też. Czas zasuwa do przodu, a ja nie lubię zbyt długo odkładać zaległych spraw i dlatego chcę się dzisiaj „rozliczyć” z ostatnią częścią naszego greckiego urlopu.
Na koniec wrzucam taki miszmasz z samego Kos. Zdjęcia zarówno z aparatu, jak i z iPhona robione podczas biegania. Bo tak, choć niewiele w porównaniu z domem to jednak wyruszałem o wschodzie słońca, żeby trochę rozruszać nogi. Nie wiem, czy starzeje się, czy tym razem klimat mi nie służył, ale jeszcze nigdy w Grecji tak słabo mi się nie biegało, jak właśnie na Kos. Z drugiej strony jeszcze nigdy nie widziałem w Grecji tak dużo biegających, jak właśnie tutaj. Co ciekawe nad ranem głównie panie, a późnym popołudniem - głównie panowie 😅
Przypominajka poprzednich greckich wpisów:
Co mogę napisać o samej wyspie? Jak często popularne jest wypożyczanie samochodu i samodzielne objeżdżanie wyspy, tak w tym wypadku mam spore wątpliwości czy warto? My biorąc udział w dwóch wycieczkach poza wyspę, mieliśmy okazję wyruszyć z portów położonych po obu jej krańcach. Tym samym objechaliśmy całą wyspę i przyznam, że mam wątpliwości czy warto wypożyczać auto.
Moi dobrzy znajomi, którzy niedawno skończyli urlop w tym samym miejscu, wynajęli rowery elektryczne i jak patrzyłem na ich aktywność na Stravie, to muszę przyznać, że zobaczyli chyba najbardziej, ciekawe miejsca wyspy jeżdżą właśnie na jednośladach.
Dosyć fajnym rozwiązaniem, ale dla starszych, bez dzieci, jest możliwość wynajęcia buggy - bardzo popularnych przynajmniej tutaj i pojeżdżenia na górskich drogach. Ja miałem w planie wybrać się na taki jeden długi podbieg, żeby popatrzeć na wyspę z góry, ale jakoś nie mogłem się zmusić i głównie biegałem wokół solnego jeziora o nazwie Alykes, gdzie wiosną i jesienią potrafią pojawiać się flamingi.
Jest też punkt archeologiczny w samym Kos, ale ogólnie to piękna, spokojna wyspa, która, gdy nie chcesz, to nie wymusza aktywności, ale gdy planujesz coś więcej, to nastaw się na to, że wykupisz jakąś wycieczkę poza samą wyspę. W naszym odczuciu - warto.
Trafiliśmy też na taką porę roku, że dojrzewały figi. Idąc nad morze, codziennie zjadaliśmy kilka z przydrożnego drzewa. Śmiałem się, jak raz widziałem służby porządkowe, które wycinały takie figowe drzewka, jak u nas wycina się krzaki i zarośla ;) Jednak co ciekawe: tak jak u nas jabłka, czy gruszki, nie wszystkie figi są smaczne. Można natrafić na „dziczki” (?) których nie da się zjeść, pomimo że dojrzałe 😉
Tam za zakrętem była nasza miejscówka na figi 😁
Znane z Zakynthos parawany osłaniajaće miejsca gdzie żółwie złozyły jaja.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz