Jak na rasowego wieśniaka przystało, bardzo lubię drzewa. Jednakowo te owocowe, jak i zwyczajne, pospolite, leśne. Lubię przyglądać się, jak poszczególne pory roku wpływają na ich zmianę, na rozwój liści pąków i owoców, a także na to, jak „kładą się” do zimowego snu. Jakiego koloru mają liście i jak wcześnie „budzą się”, by powitać wiosnę.
Moje ulubione, to na pewno dęby, bułki, klony oraz platany, ale w myśl przysłowia koszula bliższa ciału, bardzo lubię naszą magnolię. Pamiętam, kiedy ją sadziłem i nie spodziewałem się, że po kilkunastu latach, chorobie, po której usechł główny pień, a zrobią się trzy, w ogrodzie wyrośnie nam takie piękne drzewo.
Wujek nazywa je „drzewem czterech cudów”, a to za sprawą tego, że najpierw cała pokrywa się kwiatami, później ma piękne zielone liście, latem znowu pojawia się, kwiaty pozujące na tle ślicznych liści, które jesienią pięknie się barwią, po czym brązowe ścielą gęsto ziemię. Fakt grabienia jest sporo, ale dzięki temu możemy przygotować ewentualne zimowiska dla jeży…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz