Tytuł chyba nikogo nie zaskoczył. Aura typowo listopadowa. Siąpi, pochmurno, a termometry ledwo przekraczają 10°C. Niestety, ale mam wrażenie, że w tym roku pogoda ograbia mnie z najlepszego momentu jesieni. Tego najbardziej kolorowego.
Klony, jesiony i platany już prawie bez liści, a słońca jak na lekarstwo. Błysnęło jedynie w poniedziałkowy poranek, dlatego cieszę się, że chociaż to udało się wykorzystać, a czego dowodem jest ten wcześniejszy wpis klik-klik.
Z soboty na niedzielę prawdopodobnie przymrozi w związku z czym liście jeszcze szybciej zaczną się sypać i dopiero w niedzielę trochę więcej słoneczka. W kolejnym tygodniu ma być cieplej i trochę bardziej słonecznie. Warto wiec wykorzystać to mini-babie lato, bo watpię, żeby pogoda utrzymała się dłużej niż parę dni.
No i za rogiem już listopad, a wówczas ciężko liczyć na słoneczną aurę. Chyba że ... pogoda znowu wywinie psikusa, ale już w tą dobrą stronę ;)





Brak komentarzy:
Prześlij komentarz