Zaczął się czas, gdy weekendów nie trzeba spędzać w czterech ścianach, ale pogoda pozwala już wybrać się w teren. My stoimy na stanowisku, że odpoczynek powinien być aktywny, zwłaszcza gdy pracuje się przed komputerem.
No i, jeżeli chcemy, żeby nasze dzieci podzielały nasze pasje, to muszą je przeżywać razem z nami. Wiadomo, czym skorupka za młodu nasiąknie…
Tym razem wybór padł na góry. Żeby jednak było ciekawie, to nie był nasz pomysł, mi osobiście bliżej było do rowerów, ale Michalina powiedziała: „góry”. Postawiliśmy więc ponownie na wyprawę na czeski Smrek. Był to swoisty powrót Michasi, która ostatnio w nosidle mamy była tam jako nasza roczna kruszyna - cztery lata temu. Tym razem ekipa już większa, bo dołączył Michałek.
Osobiście uważam, że jest to jeden z najbardziej komercyjnych szlaków w naszych okolicach. Wjazd gondolą na Stóg Izerski, a później podróż na wieżę widokową. Jednak żeby nie zmylić nikogo, trasa jest bardzo trudna, zwłaszcza po polskiej stronie. Bardzo kamienista. Jednak przewyższeń nie ma dużo - około 220 m.
Od Stogu na wieżę to dystans około 3,5 km i żeby było ciekawie, nasza pięciolatka, przeszła całą trasę sama! Michał zaliczył łącznie jakieś 5 km. Jednak nasz młodszy urwis zaskoczył nam czymś innym. Sam, idąc za rękę, wszedł na sam szczy wieży!
Widoki piękne. Pogoda wyżowa, sucha, sprawiła jednak, że w powietrzu unosiła się mgiełka, która sprawiła, że przy tych kilku widoczkach z wieży musiałem się trochę napracować. Na szczęście rawy robią robotę ;)
A cztery lata temu było tak: klik-klik.
I jeszcze dwie inne wieże widokowe: Wieża na Młynicy oraz Wieża widokowa na Czerniawskiej Kopie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz