Z racji różnych obowiązków, dopiero niedzielę mogliśmy z Martą poświęcić na własne zachciewajki. Jedni lubią poleniuchować, pospać w hamaku, poczytać, inni lubią bardziej dynamiczny wypoczynek i wiecie co ... my łapiemy się w obie te grupy i jakoś udaje nam się to pogodzić. Dzisiaj jednak postawiliśmy na zmęczenie i wyprawę w góry ;)
Jako, że to nie sobota i z racji porannej Mszy Świętej musieliśmy zmodyfikować standardową trasę, ponieważ wyjechaliśmy później niż zazwyczaj. Podjechaliśmy pod wyciąg, gdzie po zakupie biletów powrotnych zaczęliśmy wspinaczkę. Dotarliśmy do zielonego szlaku, później żółtym ruszyliśmy do Schroniska pod Łabskim Szczytem, dalej zielonym na Szrenicę i kolejką w dół.
Trasa prawdziwie urokliwa, zwłaszcza, że towarzyszyła nam świeża zieleń. Na marginesie napiszę, że w górach dopiero kwitnie jarzębina, akacja, czy bez ...
Tutaj sympatyczna rodzinka niczym z japońskiej wycieczki - jak myślicie, co oni robią?
Widoki piękne:
Odpoczynek na drewnianym pomoście:
Ruch na szlaku niezbyt duży:
I tuż przed kolejką na dół: