poniedziałek, 20 maja 2013

Noc Muzeów cz. 2 - geneza

Wczoraj pisząc o Nocy Muzeów w Zgorzelcu zacząłem od końca prezentując Teatr Ognia w wykonaniu grupy Ignis. Dzisiaj więcej o samej imprezie. 

Sprawa prosta, w Zgorzelcu mamy jedno muzeum - Łużyckie, więc z mieszącymi się po drugiej stronie Nysy, tymi w Goerlitz, nie mamy co się równać. Tam jednak "Noc" jest płatna (zazwyczaj), a u nas - darmowa. W tym roku można było obejrzeć wystawę fotograficzną ala "opuszczone", a w Izbie Łużyckiej popatrzeć jak w fotografii maluje się światłem. Podczas fotografowania, można też było zrobić sobie portret w "zabytkowym" przebraniu. Dla dzieci były warsztaty lepienia gliną i pisma średniowiecznego ale o tym więcej tutaj na blogu Arka.

Dla mnie jednak najważniejsza wydaje się być prezentacja na zewnątrz (wyświetlana na ekranie) prezentacja Muzeum Utraconego (więcej tutaj). W dużym skrócie - bo to przecież blog fotograficzny - przez II Wojnę Światową zrabowano nam około 30 tys. zabytków, a oddano kilkadziesiąt i to pośledniej wartości. Najgorsze jest to, że wielu z nich choć wiadomo gdzie się znajdują - to nie możemy odzyskać. Ponadto - jakieś 90% zostało zrabowane przez Niemców, a pozostałe przez naszych "sojuszników" (nie tylko ze wschodu). Wyświetlanp też film Bagińskiego: Animowana Historia Polski, a prezentację zakończył występ wspomnianej grupy Ignis.

Teraz zdjęcia. 

Miejsce - Przedmieście Nyskie w Zgorzelcu, Nysa i widok na Kościół farny św. Piotra i Pawła w Goerlitz:


A oto "ojciec" całego przedsięwzięcia, czyli Piotr Arcimowicz - Dyrektor Muzeum Łużyckiego w Zgorzelcu:





Podczas przerw zwiedzających "zabawiali", a raczej zaśpiewywali Grzesiek (szef sulikowskiego GOK-u) oraz Przemek(???). Panowie grali razem ale jak co róż pokazywali - równie dobrze mogli sami, ba mogli nawet jakby nas tam nie było ;)


 





Sama prezentacja wyglądała tak jak poniżej. Najfajniejsze miejsce było na chodniku na przeciwko.


Teraz już na wesoło, żeby nie było, że atmosfera sztywna niczym w muzeum historii sztuki. Zdjęcie poniżej przedstawia innego Piotrka, który pod pozorem założenie córce plecaka, założył jej autentyczny postronek. Zdjęcia wrzucam po to, żeby mama wiedziała, że tarta dba o curuchnę:



Trudno jednak mieć pretensję o ten postronek. Wystarczyło, żeby Piotrek na chwilę spuścił małą z oczu, a ta natychmiast ruszała na rekonesans, co dobrze obrazuje to zdjęcie:


Mimo wszystrko humory dopisywały (nie dziwcie się kolorystyce, ale było już ciemnawo):











Moja lepsza połowa:




Gdy jednak było trzeba byliśmy też poważni:






A tutaj Pan Mirek złapał i mnie:





I na koniec zdjęcie, którego nie mogłem sobie odmówić, zupełnie nie związane z tematem, ale daleko w tle nasz zgorzelecki "rodzynek", który przykuwa uwagę swoimi migającymi lampkami, a konserwator zabytków ma to najwidoczniej gdzieś: