Tytuł bloga to nic innego jak obiektyw mojego aparatu. Żadne tam wróżby, czy astrologia, których jest teraz pełno, a których jako katolik unikam. Cel tej strony jest jeden: z pomocą zdjęć chcę pokazać piękno otaczającego mnie świata, a także opowiedzieć o innych ważnych sprawach, z którymi warto się z Wami podzielić.
Pogoda w końcu się zlitowała, bo jak sobie tak wspólnie narzekaliśmy z kolegą z Wrocławia to szans na astrofotografię, czy w ogóle więcej słońca, nie było od końca września, czyli niemal trzy tygodnie. Na szczęście aura się nieco poprawiła, co od razu postanowiłem wykorzystać. Wyskoczyliśmy z Michaliną na foto-spacer do lasu, planowaliśmy, że zejdzie nam tam z godzinę, jak się okazało zeszły dwie 😁
Dzięki temu, że spotkaliśmy też Łukasza, znaleźliśmy także tamę bobra, to kolejne miejsce gdzie te piękne zwierzęta postanowiły zapuścić korzenie. Odsyłam do mojego wcześniejszego wpisu na ten temat klik-klik.
Tytuł chyba nikogo nie zaskoczył. Aura typowo listopadowa. Siąpi, pochmurno, a termometry ledwo przekraczają 10°C. Niestety, ale mam wrażenie, że w tym roku pogoda ograbia mnie z najlepszego momentu jesieni. Tego najbardziej kolorowego.
Klony, jesiony i platany już prawie bez liści, a słońca jak na lekarstwo. Błysnęło jedynie w poniedziałkowy poranek, dlatego cieszę się, że chociaż to udało się wykorzystać, a czego dowodem jest ten wcześniejszy wpis klik-klik.
Z soboty na niedzielę prawdopodobnie przymrozi w związku z czym liście jeszcze szybciej zaczną się sypać i dopiero w niedzielę trochę więcej słoneczka. W kolejnym tygodniu ma być cieplej i trochę bardziej słonecznie. Warto wiec wykorzystać to mini-babie lato, bo watpię, żeby pogoda utrzymała się dłużej niż parę dni.
No i za rogiem już listopad, a wówczas ciężko liczyć na słoneczną aurę. Chyba że ... pogoda znowu wywinie psikusa, ale już w tą dobrą stronę ;)
Takie "odstawienie" od fotografii jakie sobie zafundowałem przez ostatnie ponad 6 lat to naprawdę świetna sprawa. Same pozytywy. Jednak zdania nie zmieniam. Fotografia to hobby drogie, chociaż widzę światełko w tunelu i żeby nie było, to nie znaczy, że nie fotografowałem, fotografowałem ale głownie iPhonem co jak się okazuje, tez przyniosło same plusy.
W każdym razie przez ostatnie sześć lat fotografowanie lustrzanką zdarzało mi się okazjonalnie. Kto śledzi na bieżąco, to pamięta wpis z bielikiem, gdy opisywałem jak zasuwałem z wózkiem i Michaliną do domu po aparat. Jednak zdecydowana większość zdjęć to kadry do rodzinnego albumu i w większości robione telefonem. Patrząc na wydruki, zaciskałem zęby i akceptowałem rzeczywistość. W tym jednak roku gdy "poległem" na zakończeniu przedszkola swoim wysłużonym Nikonem D7000 postanowiłem "wrócić" - w końcu dzieci coraz większe a okazji do fotografowania będzie więcej, świat też nie stał w miejscu i pokazały się nowe perspektywy.
Dlatego po przeanalizowaniu za i przeciw postawiłem na system bezlusterkowy i pełną klatkę. Jak się okazało, z moim sprzętem i po zainwestowaniu w adapter FTZ II miałem niemal wszystko co potrzebowałem. I tutaj pierwsza zmiana. Do tej pory aparat musiał mi ważyć. Musiał mieć dodatkowy grip i wyglądać jak kawał cegły, tudzież bloczku gipsowego ;) Teraz ciesze się, że korpus jest mały. Mało tego - zanim przyszło body chciałem kupić smallriga i ciesze się, że tego nie zrobiłem. Nawet z podpiętym Nikkorem 70-300 VR i adapterem.
Druga zmiana nawiązuje do tytułowego obiektywu. Do tej pory uważałem, że swoimi "słoikami" musze mieć obstawiony każdy milimetr ogniskowej. W DX-ie od 10 do 300 mm nie było pustego przedziału. Jednak pod adapterem moja sigma 10-20 słabo się spisywała i rozglądałem się za alternatywą albo z bagnetem F albo coś natywnego. Jednak ceny to minimum 1800 zł i to za używkę. Aż tu nagle przeczytałem o Viltroxie - chińskim producencie głównie obiektywów stało-ogniskowych. Traf tez chciał, że akurat na jesień wyszła "stałka" pod FF 14mm najpierw dla Sony, a później dla Nikona i to za połowę ceny. Odświeżyłem sobie fora fotograficzne, strony foto, a nawet fotograficzne podcasty i okazało się, że ta "budżetowa" opcja ma spore grono sympatyków. W tym temacie nigdy nie byłem purystą - dla mnie ostatecznie liczy się kadr i postanowiłem przekonać się co to za sprzęt.
Tutaj ujawniła się też drugi pozytyw wspomnianego na początku odstawienia. Fotografujac głownie telefonem, korzystąłem z trzech ustawień: x0,5; x1 i x3, tym samym w ogóle nie czuję, że brakuje mi zakresu, bo obecnie mam 14mm i później dopiero 28... Nie przeszkadza mi to, a coraz bardziej zaczynam lubić to maleństwo, bo budową przypomina mi N35/1.8G, czyli jest niewielki i spokojnie zmieści się do kieszeni, gdy wybiorę się w góry jedynie z kaburą i podpiętym pod body spacerniakiem.
Obiektyw świetnie sobie radzi pod słońce, gdy go przymknę do f6 to jest ostry jak Philips Blade One po wyciagnięcie z oryginalnego opakowania ;) Do tego jest natywny i pięknie rysuje na FF, a AF ostrzy szybko i bez zarzutu. Poniżej wrzucam sporo zdjęć, ale brakuje w nim jednego - nocnego. Sprawdzę i ten aspekt, jak tylko pogoda dopisze.
mail: j.staszczuk(małpa)yahoo.pl