Ja to mam jednak szczęście, wiem wiem, zaraz mi tu napiszecie przysłowie o głupim, lub ślepej kurze ;) W każdym razie znowu udało mi się "ustrzelić" sowę uszatą. I teraz ciekawostka. Niemal dekadę od ostatniego spotkania. Fakt że przez ostatnie pięć lat ze względu na nasze pociechy fotografuję mniej, ale jak sami widzicie, pomału ma to się zmienić :P
W każdym razie tamto spotkanie miało miejsce u teściów w Radzimowie, a link macie tutaj: Sowa uszata.
Tym razem udało mi się jakimś zmysłem wyczaić samczyka - uszka ;) (była para, ale samica lepiej się ukryła), który przyglądał mi się z gęstej sosny.
Nim jednak zjedziecie do zdjęć, odeśle Was do jeszcze jednej sowy - bo swego czasu udało mi się też podejrzeć sowę błotną. Odnośnik macie tutaj Kolejna sowa - uszatka błotna.
Co zaś do wczorajszego spotkania, muszę napisać, że łatwo zrobić zdjęcia, to nie było. Automatyka aparatu gubiła się strasznie, łapiąc ostrość wszędzie byle nie na sowie ;) Na szczęście jest maual, a ja z wprawy nie wyszedłem ;) Miłego oglądania!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz