Styczeń kończę ornitologiczne. Co ciekawe, już dawno nie miałem tylu wpisów w tym miesiącu. Od szesnastu lat odkąd prowadzę tego fotobloga, ten styczeń jest sporo powyżej normy. To znak, ze wracam do fotograficznej formy, albo - co bardziej prawdziwe - dzieci większe, a i pod względem chorobowym jest o wiele lepiej niż do tej pory. Zobaczymy co dalej 😉
EDIT: po naradzie z kolegą stwierdzam, że to niestety nie kulczyk, a samica czyża...
Po raz pierwszy udało mi się sfotografować kulczyka. Przynajmniej tak mi się wydaje, że to kulczyk. Do tego wrzucam zdjęcie mysikrólika. Szkoda, że nie w lepszym ujęciu, z żółtym czubkiem na głowie, ale naprawdę było ciężko z Michałem na plecach i Michaliną pod pachą. Dobrze, że mój tele ma stabilizację 😁 bo dzieciaki też chciały zobaczyć, co fotografuję.
Na koniec też krokus, który tylko potwierdza, to co napisałem o przedwiośniu we wcześniejszym poście. Fakt, że od dzisiaj chłodniej, zwłaszcza po wczorajszych +12, to jednak jakiegoś powrotu zimy, to nie widać. Mozę nocne przymrozki wstrzymają chociaż na trochę wegetację.