Po powrocie z wakacji tęskniliśmy za naszymi górami. Dlatego już w sobotę postanowiliśmy się wybrać do Świeradowa - Zdroju i trochę pomęczyć nóżki. Wybór padł na Sępią Górę. Wejście niezbyt długie, a na górze znajdował się fajny, skalny tras z widokiem na okolicę.
Co ciekawe wydawało nam się, że ludzi jakby mniej niż zwykle, zwłaszcza w ubiegłym roku. Nawet w okolicy wyciągu na Stóg Izerski. Zapewne winny był temu upał, ale chyba też i kryzys. Ludzi rzeczywiście mniej, no i nie ma co się dziwić. Ceny, zwłaszcza za jedzenie poszybowały w kosmos.
Naszą wyprawę zaczęliśmy od tamtejszego MDK-u, gdzie jest okazja zobaczyć piękną, starą lokomotywę. Można jednak podjechać jeszcze jakieś 500-600m wyżej i dopiero stamtąd wyruszyć. Sama trasa to typowa dla tej okolicy wspinaczka ścieżką wśród drzew. Dystans wejścia to niecałe 3 km z dwoma, trudniejszymi jeżeli chodzi o przewyższenia momentami.
I tutaj małe spostrzeżenie. Mijaliśmy ludzi zupełnie nieprzystosowanych do wędrówki. Nawet tak krótkiej. Schodząc minęło nas młode małżeństwo z dwójką małych dzieci. Mężczyzna dwudziestoparolatek przyciskał do piersi może roczne niemowlę, a kobieta na plecach z trzyletnią pociechę. Nie mieli nic więcej… Brak wody, podstawowych opatrunków, jedzenia, to proszenie się o kłopoty. Mam wrażenie, że wielu osobom brakuje wyobraźni!
Rozumiem, że co tam spacer 2km. Z tym, że to nie jest wyprawa do lasu, a ciężkie darcie pod górę z przewyższeniami na kilometrze około 200 metrów, a łącznie ponad 400! To nie jest jakieś hop-śup, a krzywdę możemy zrobić nie tylko sobie. Pamiętajmy o tym!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz