wtorek, 24 lipca 2012

Komarowe piekło

Miało być tak pięknie, a skończyło się szybką ewakuacją. Wybraliśmy się na ryby. Plan był taki, że posiedzimy do 22 - 23. Jednak już o 21 zwijaliśmy się do domu. Wszystko przez to, że dwa tygodnie temu wylała Nysa i we wszelkich mokradłach wylęgły się komary. Tym samym po 20 już w cieniu atakowała chmara krwiopijców.

Żeby tego było mało, ryby też słabo żerowały. Jak podsumował to wędkarz z naprzeciwka. Wiatr wieje od Putina, a stamtąd nigdy nic dobrego nie przyszło ;)

Gdy Rafał pilnował wędek sam wybrałem się na polowanie, bo widziałem żerującego błotniaka:



Tylko Rafał nie tracił nadziei, że coś złowimy. Suma summarum wpadł nam mały okoń i drugi nieco większy zerwany. Do tego kilka słabszych brań. Ogólnie wędkarska studnia ;)


Przed samą ewakuacją (bo inaczej nie można tego nazwać) udało mi się zrobić jeszcze to zdjęcie:


1 komentarz:

  1. Komary potrafią popsuć urok wędkowania do tego stopnia, że po kilku minutach przychodzi ochota aby porzucić wędkę i uciec jak najdalej. Nad wodą bywają tak głodne, że wszelki odstraszacze nie pomagają. Można się odpowiednio ubrać ale wtedy czar relaksu pryska.
    Ciekawe to zdjęcie pierwsze od dołu, taka fototapeta, traktując to określenie jako komplement a na drugim Rafałowi brakuje wędki, byłoby ciekawsze. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń