Zaczynam słowami tej właśnie piosenki Czesława Niemena bo, co tu ukrywać, wszędzie zaczyna się na nowo żółcić, tym razem nie są to jednak majowe rzepaki, a mimozy (dziękuję Kochanie za przypomnienie nazwy). I właśnie pod znakiem tych kwiatów odbywała się nasza dzisiejsza wyprawa rowerowa, był jeszcze kolor czerwony (nie, nie żakiecik Kluzik-Rostkowskiej), ale o tym na samym końcu.
40 km mocnej wspinaczki, piękna pogoda, nie za gorąco - idealnie na rowery. Tutaj widok na Wilkę - Bory otoczone "żółtymi legionami":
[panoramio]

Marta cieszy się urokami jeszcze mocnego słoneczka:

Po tym podjeździe czekała nas wspinaczka pod Spytków i później (najdłuższa) pod Lutogniewice. Jechaliśmy takimi drogami, normalnie miód i orzeszki :D
[panoramio]
Kostrzyna i jeden z wielu w naszych okolicach "folwarków" dobity przez dawne PGRy. Później najczęściej przechodziły one na stan Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, a ta zainteresowana jedynie dojeniem kasy nie dbała o takie "duperele". Rolnicy dzierżawiąc te obiekty byli zainteresowani głownie przypisanymi do nich olbrzymimi hektarami ziemi rolnej i też nie dbali o zabudowę, którą traktowali jako zło konieczne i w ten oto sposób te piękne obiekty coraz bardziej są dewastowane :( Jeden z takich przypadków opisałem też tutaj.
[panoramio]
Tutaj zaś podjazd pod Lutogniewice i przejście do Czech. Droga w tym miejscu jest specyficzna, po pierwsze jedzie się wśród olbrzymich słupów, a gdy świeci słońce i się zatrzyma to człowiek czuje się jak w kuchence mikrofalowej.

Co do słupów, żyjemy w pobliżu Elektrowni Turów i wiele pięknych widoków niestety jest "upiększanych" w taki sposób jak poniżej. Rezygnuje się wówczas z fotografii bo inaczej jedno zdjęcie trzeba by było obrabiać kilka dni w Photoshopie :)

Oto i samo przejście, a ja niczym żaba z tego kawału (a raczej ropuch), co stała po środku bo nie mogła się rozpołowić, bo niby i piękna i mądra, stoję jedną nogą w Polsce, a druga już w Czechach :D

Tutaj krzyż pokutny pod kościołem Św. Anny w Adelce. Kościół datowany na 1446 rok (więcej fotografii tutaj). Dodam, że przy kościele jak i w paru innych miejscach tablice informacyjne aż w czterech językach (trzy to podstawa).
[panoramio]

[panoramio]

Dalej jechaliśmy rozlewiskiem Smedy (naszej Witki), przedzieraliśmy się przez odbudowywany most, by dotrzeć w miejsce gdzie już byliśmy, ale jadąc w drugą stronę (klik). Na tym podjeździe było naprawdę stromo. Marta radzi sobie bardzo dobrze (notabene - lepiej ode mnie):
[panoramio]
A tutaj już orka i po żniwach.
[panoramio]

Zjeżdżając pomału do granicy natknęliśmy się na kolor czerwony, którym była piękna jarzębina - wspaniałe kolory :)
[panoramio]


Patrząc na to co się dzieje w przyrodzie mogę dzisiejszy wypad podsumować tylko tak: Nadchodzi zima! ;)