Tak można by scharakteryzować wczorajsze rowerki. Jednak trasa była bardzo urokliwa, czego może nie pokaże tych kilka fotografii ponieważ bardziej skupiłem się na pokonywaniu kolejnych wzniesień, niż fotografowaniu. Na szczęście po tych wzniesieniach były zjazdy, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Na początek jednak zdjęcie trasy z profilem, tak by ktoś nie myślał, że się obijaliśmy ;)
Wczorajsza pogoda i iście wiosenne kolory powodowały, że widoki były sielankowe. Tutaj kościół Świętej Anny w Adelce (Czechy) [panoramio].
W oddali widać Landeskrone oraz powstałe po niemieckiej kopalni odkrywkowej potężne jezioro Berzdorfer See. Docelowo ma tu powstać centrum rekreacyjne które ma przyciągać turystów z całego byłego województwa jeleniogórskiego a może i z dalszych rejonów.[panoramio]
Tutaj także spotkać można wiele krzyży przydrożnych, które mnie zawsze bardzo fascynowały. Jednak u naszych południowych sąsiadów miejsca takie najczęściej są opuszczone i pozostawione samym sobie. Ma być to dowodem za zeświecczenie Czechów, przyznaje jednak ,ze kościoły są zadbane (na ile jest to możliwe), ale na przykład w pokazywanym we wcześniejszym wpisie kościele Świętego Wawrzyńca wisi wywieszka o terminach Eucharystii i jest ich z dziesięć w okresie od listopada do marca. [panoramio]
Jednego jednak możemy na pewno Czechom zazdrościć, a mianowicie dróg. U nas jest to obraz nędzy i rozpaczy. U nich technologia jest nieco inna (mniej masy bitumicznej, a więcej cementu?) i nawet wąskie dróżki w polach są równe jak stół, a dziur na nich nie uświadczysz. Wczoraj najwięcej problemów przysporzyły nam nie czeskie podjazdy, a powrót już po polskiej stronie powiatówką Zawidów – Radzimów. Dziury połatane paczerem, asfalt nierówny, chropowata powierzchnia i to w zestawieniu ze zmęczonymi pupami naprawdę dało się na m we znaki ;)
Na końcu tej drogi był długi zjazd, gdzie rozpościerał się taki oto widok na Izery [panoramio]:
To tylko jedna fotka, zapraszam tutaj do [panoramio] gdzie wrzuciłem całą panoramę, zachęcam do obejrzenia. Jednak najlepiej wybrać się by zobaczyć to samemu. Zdjęcie ma 10 tys. pikseli, więc warto je obejrzeć w przybliżeniu (po kliknięciu w miniaturę).
Tym razem zwierzęcą atrakcją nie były kozy , a piękne konie. Zwłaszcza piękny czarny ogier, jak powiedział Marta – zimnokrwisty z ślicznymi biało-czarnymi „skarpetami”.
Trasę tę ostatni raz przejechałem pięć lat temu i muszę przyznać, że jestem w ciężkim szoku. Widać niesamowity postęp w tym by tereny te i miejscowości stały się atrakcyjne. Jak się okazuje wszędzie widać prace remontowe, naprawy elewacji, pięknie strzyżone trawniki. Nie ma niezagospodarowanych łąk, czy nieużytków. Wszystko jest potrzebne i zadbane. Pięć lat temu tak nie było.
Nam nie pozostało nic innego jak popodziwiać te piękne widoki i wdrapując się na kolejne górki myśleć, że zaraz będziemy musieli wjechać na polskie drogi. Pewnym pocieszeniem była jednak myśl o grillu i masie prowiantu wraz z lokalnym browarkiem niepasteryzowanym ;)
Piękne te Wasze wycieczki i zdjęcia również :-)
OdpowiedzUsuńFajnie mieszkać w takim miejscu na styku trzech Państw. Pozdrawiam.