Niestety. Inaczej się nie da. Dzisiaj miał być miły spacer w poszukiwaniu wiosny, a zakończyło się dramatycznie. W lesie zleźliśmy zarżniętą we wnyku sarnę i drugą żywą, która nie wiem czy przeżyje. Nawet sobie nie wyobrażacie jak ta żywa cierpiała!
Obdarte do skóry futro, które zdarła linka wnyku i to skamlenie ... W przypadku pierwszego truchła też widać, że śmierć nie była łatwa. Wnyk zaciśnięty na kręgosłupie. Resztę zrobiły drapieżniki.
Więc nie to, że dziad postawił wnyki, to jeszcze nie chciało mu się ich sprawdzić! Nie piszcie mi w takim razie pustych frazesów, że ktoś głodny. Gdyby był głodny to by codziennie sprawdzał sidła. Ja się domyślam kto to jest. Zapewniam - ma pracę i do gara też ma co włożyć.
Nie szanujemy siebie, nie szanujemy, tego co nas otacza to i nie będziemy szanować wyższych wartości!
Uwolniona sarna nie miała połamanych nóg, ale co jakiś czas upadała, tak jakby miała coś z błędnikiem. Nie wiem czy przeżyje :( Dodam, że jeszcze zerwałem z piec wnyków i drugie tyle splątałem (nie mogłem usunąć - były wrośnięte w drzewo).