sobota, 5 września 2009

Jakuby 2009 - z niedzieli

W niedzielę jednak też wybraliśmy się do Zgorzelca. Warto było. Zdjęcia pokazuję dopiero dziś z dwóch powodów. Po pierwsze trafiłem parę fajnych lektur do czytania, po drugie Robert (A.Mason) z Wrocławia namówił mnie do zagrania w Wiedźmina ... świetna gra :).
Wracając jednak do tematu. W niedzielę udaliśmy się najpierw do Gorlitz a skończyliśmy na turnieju rycerskim i pod parasolką na piwie ze szwagrem ;). W Gorlitz wrażenie piorunujące, miasto coraz piękniej jest odrestaurowywane i widok uliczek, kamieniczek wzbudza podziw. Zgorzelec ma tylko Przedmieście Nyskie a nie posiada nawet rynku. Nie ma co się jednak temu dziwić w końcu było to jedno miasto. Po stronie niemieckiej uderzyło w nas bogactwo straganów i rozmach ich imprezy. Jednak po stronie polskiej klimat był fajniejszy a możliwość obejrzenia turnieju rycerskiego zorganizowanego przez trupę czeską - ekscytująca.
Wrzucam dziesięć zdjęć z niedzieli - siedem z Gorlitz oraz trzy z turnieju. Niestety samych straganów w Gorlitz nie mam ponieważ tłum był tak wielki, że nie udało mi się zrobić w miarę poprawnych kadrów - ponoć lepiej było przyjechać rano. Acha miałem możliwość sfotografowania Pana z wężem, jednak ten zasłonił mi obiektyw ręką i kazał sobie płacić no i ... odwróciłem się plecami - Pan stracił możliwość prezentacji na tym blogu - niech żałuje zdzierca jeden :P









Po stronie niemieckiej więcej było wszelakiej maści "grajków", co spowodowane było zapewne napiwkami w euro. Zespół poniżej grał coś ala Goran Bregović. Muzyka bardzo fajna skoczna z cygańskim klimatem - aż nie chciało się odchodzić.


Pan z trąbą (?)


A na ten zespół przyszliśmy już za późno, grali zaś przy samym moście granicznym. Dane nam było usłyszeć tylko dwa ostatnie utwory lekkiego jazzu zagrane tak, że ręce same składały się do oklasków:


No i sam turniej - oczywiście opowiadał pewną historię okraszoną bardzo fajnym, nieco prymitywnym humorem, który jednak pasował do klimatu idealnie. Zdjęć zrobiłem kilkanaście ale sądzę, że trzy wystarczą - nie ma co Was zanudzać podobnymi kadrami. Jak pisałem wyżej grupa pochodzi z Czech. Spektakl (?) prowadziła czeska i polska narratorka. Przyznam że wciągnąłem się niesamowicie, Marta śmiała się ze mnie gdy wraz z dziećmi szwagra krzyczałem do księżniczki by uważała gdyż z tyłu napadnie ją bandyta ;)






3 komentarze:

  1. Fajnie tam było. Aczkolwiek po ostatniej mojej wizycie w Nowej Słupi - czyli Dymarki Świętokrzyske - zaczynam mieć serdecznie dość tłumów. Gdzie się człowiek nie ruszy - cięzko palec wetknąć. A także odpocząć...
    Co do faceta z wężem - coraz częstrza to praktyka ;) To samo miałem w Amsterdamie - facet przebrany za Batmana, cały czas się zasłaniał, oczekując napiwku. Ciekawe, że wtedy wyjątkowo mnie to zirytowało ;)

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. To prawda - ludzi multum, stąd doszliśmy z Marta do wniosku że najlepiej pójść na taką imprezę z większą grupa zgranych ludzi. Jedni blokuja tłum, inni osłaniają miejsce do zrobienia zdjęcia, jeszcze inni zajmują miejsca do wypicia piwa czy tez stają w kolejce po "złoty trunek" :)
    Mnie ten gość mocno poirytował - chyba przez to że w głowie widziałem już fajny kadr do zrobienia.

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajna relacja, dobrze pokazuje nastrój tych dni. A jeśli chodzi o zespół jazzowy, to byłem na tym koncercie, siedziałem w pierwszym rzędzie i byłem pod wrażeniem. Świetnie grali - zwłaszcza kontrabasista. :)
    Pozdro!

    OdpowiedzUsuń