piątek, 8 maja 2009

Od betoniarki po Tur de France :D

Wczoraj obiecałem pomóc dla szwagra przy wylewce posadzki. Przydzielony zostałem do pomocy dla „Pana Janka” przy betoniarce. Cudem należy uznać fakt, że Pan Janek zgodził się dopuścić kogoś do betoniarki – to jego żywioł, zwyciężył jednak ogrom prac. do wykonania Mariusz swój dom ulokował w bardzo fajnym miejscu (niestety nie miałem ze sobą aparatu – ale nadrobię to), była fajna pogoda i pracowało się świetnie. Podczas szuflowania doświadczyłem jednak czegoś ciekawego – rutyny, która pozwala odpocząć, może to śmieszne ale tak było. Przygotowanie jednej betoniarki wyglądało mniej więcej tak:
Podaję dwa wiadra wody dla Pana Janka.
Idę napełnić dwa puste wiadra – Pan Janek w tym czasie z trzeciego wiadra dolewa jeszcze z połowę.
Pan Janek wrzuca z pięć szufli piachu, na przemian z nim ja wrzucam pięć szufli żwiru. Pan Janek wrzuca cement – dwukrotnie – połówki przeciętego sztychówką worka i odkłada papier na bok. Ja zbieram delikatnie postawiony po przecięciu na piachu cement i wrzucam do betoniarki – dwie szufle.
Zaczynamy szuflować na przemian – Pan Janek dziesięć szufli, ja piętnaście.
Koniec – betoniarka miesza.
Ja dolewam wodę do wanny z której napełniałem wiaderka i biorę kolejny worek cementu, w tym czasie Pan Janek ładuje cement z betoniarki na taczki – ja zaś odpoczywam.

I tak ponad pięćdziesiąt razy :D Na początku różne myśli kołatały się człowiekowi po głowie, lecz później nic – tylko liczenie szufel i utarty schemat. Po pracy, choć zmęczony fizycznie czułem się niesamowicie odprężony intelektualnie. Już wiem, o czym mówił Lanc Armstrong gdy pisał o swoich podjazdach w Tur de France.

Po powrocie poszliśmy jeszcze pograć w kosza i już nie możemy doczekać się niedzieli kiedy to rozpocznie się finał Polski koszykówki mężczyzn pomiędzy Turowem Zgorzelec a Prokomem Sopot, coś nam się wydaj, że w tym roku już w ogóle nie da rady Turów nawiązać rywalizacji z Prokomem - jesteśmy jednak dobrej myśli :D




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz