Bardzo lubię wrzesień! To miesiąc, który potrafi zaskoczyć. Z jednej strony upalną pogoda, a z drugiej niespodziewanymi przymrozkami, czy pięknymi mgłami. Dzień też jest jeszcze na tyle długi, że pozwala na sporo aktywności poza domem. Jest to też czas zbierania grzybów, objadania się jabłkami czy gruszkami, a także pysznymi cistami śliwkowymi 😁 Trzeba korzystać, bo później przyjdzie kolorowy październik, a zaraz za nim ponury listopad... a wówczas tylko witamina D będzie mogła nas uratować 😉
wtorek, 9 września 2025
poniedziałek, 8 września 2025
Grecka wyspa Kos - cześć trzecia, ostatnia
Wakacje się skończyły, urlop też. Czas zasuwa do przodu, a ja nie lubię zbyt długo odkładać zaległych spraw i dlatego chcę się dzisiaj „rozliczyć” z ostatnią częścią naszego greckiego urlopu.
Na koniec wrzucam taki miszmasz z samego Kos. Zdjęcia zarówno z aparatu, jak i z iPhona robione podczas biegania. Bo tak, choć niewiele w porównaniu z domem to jednak wyruszałem o wschodzie słońca, żeby trochę rozruszać nogi. Nie wiem, czy starzeje się, czy tym razem klimat mi nie służył, ale jeszcze nigdy w Grecji tak słabo mi się nie biegało, jak właśnie na Kos. Z drugiej strony jeszcze nigdy nie widziałem w Grecji tak dużo biegających, jak właśnie tutaj. Co ciekawe nad ranem głównie panie, a późnym popołudniem - głównie panowie 😅
Przypominajka poprzednich greckich wpisów:
- Rodos: Zatoka Anthonego Quinna (1)
- Rodos: Kaplica Matki Boskiej Tsambika (2)
- Rodos: Epta Piges (Siedem Źródeł), czyli rzecz o tym jak stałem się młodszy (3)
- Rodos: Stare Miasto nocą (4)
- Rodos: perły rodyjskie z Grekosem (5)
- Rodos: obserwatorium astronomiczne w Faliraki (6)
- Korfu: wróciliśmy do Grecji
- Zakynthos, czyli nasz powrót do wakacyjnej Grecji
- Zakynthos - objazdówka
- Grecka wyspa Kos i okolice - część pierwsza
- Grecka wyspa Kos i okolice - część druga
piątek, 5 września 2025
Co w trawie piszczy, czyli nie popadajmy w jesieniarstwo...
Chociaż czeka mnie jeszcze jeden, ostatni wpis skos, postanowią zrobić przerwę i wrzucić kilka zdjęć ze swojskiego klimatu. Taki wpis cyklu co obecnie w trawie piszczy? Po pierwsze czuć już jesieniarstwo, tylko nie bardzo mu się poddawać, tak to już jest kolejny rok zbliża się ku końcowi, ale najważniejsze i tak jest to co tu i teraz. Nostalgia, zamartwianie się i tęsknota, za "utraconą chwilą", powoduje, że człowiek pogrąża się w smutku, a to jest niepotrzebne. Szkoda na to czasu. Lepiej myśleć o tym jak fajnie spędzać czas jaki został nam dany, a nie ten, który odszedł bezpowrotnie...
W każdym razie dla lubiących się powłóczyć po polach i lasach, nastała właśnie świetna chwila do obserwowania ptaków drapieżnych, ale nie tylko. Widać też tych wśród tych, które niedługo odlecą. Do tego pojawiają się już pierwsze kolory poza zielonym. Na razie głównie na lipach i brzozach ;) A tak na marginesie - wiecie, że przebywanie wśród zieleni przez zaledwie 20 minut dziennie zmniejsza poziom kortyzolu (hormonu stresu), poprawia koncentrację i samopoczucie oraz wspiera układ odpornościowy? No to nie ma co zwlekać. Korzystajmy, póki jest pogoda. A ta po piątkowo-sobotnim załamaniu znowu się poprawi i przyniesie piękną słoneczna aurę!
wtorek, 2 września 2025
Grecka wyspa Kos i okolice - część druga
W tym wpisie zabiorę Was do miejscowości Kalimnos, która swego czasu była takim centrum poławiaczy gąbek. Jednak zanim więcej na ten temat, dla tych, którzy zajrzeli tutaj po raz pierwszy, a chcieliby zobaczyć inne greckie wpisy, odnośniki:
- Rodos: Zatoka Anthonego Quinna (1)
- Rodos: Kaplica Matki Boskiej Tsambika (2)
- Rodos: Epta Piges (Siedem Źródeł), czyli rzecz o tym jak stałem się młodszy (3)
- Rodos: Stare Miasto nocą (4)
- Rodos: perły rodyjskie z Grekosem (5)
- Rodos: obserwatorium astronomiczne w Faliraki (6)
- Korfu: wróciliśmy do Grecji
- Zakynthos, czyli nasz powrót do wakacyjnej Grecji
- Zakynthos - objazdówka
- Grecka wyspa Kos i okolice - część pierwsza
Wyprawa do Kalimnos pokazała, że człowiek może mieszkać w takim pięknym miejscu, a nie będzie pozbawiony trudności i niebezpieczeństw, ale o tym później…
Wyruszamy ze stolicy wyspy, czyli Kos. Przy okazji możemy rzucić okiem na pobliskie Wybrzeże Turcji. A dokładnie Turgutreis.
Jak się okazało, była to podróż pełna przygód. Po raz pierwszy swoim już prawie pięćdziesięcioletni życiu poznałem, co to znaczy choroba morska. Na szczęście nie oświadczając jej typowych objawów, to jednak dotknęło innych. Trafiliśmy bowiem na dosyć spory wiatr i fale były na tyle duże, że statkiem zaczęło mocno kiwać. Niestety trochę osób zmusiło to do okupowania toalet lub koszów na śmieci ;) Na szczęście „schowaliśmy się” za wyspą i fale uspokoiły się, jednak do końca życia będę pamiętał minę poznanego podczas rejsu Polaka, który, choć nie cierpiąc na nudności, poszedł skorzystać z toalety za potrzebą. Gdy wyszedł, to miałem wrażenie, że ma obłęd w oczach i nie bardzo kojarzy, gdzie się znajduje ;)
Po przybyciu na miejsce odwiedziliśmy sklep i takie swoiste muzeum poławiacz gąbek. Fach ten nie był prostym wyzwaniem i niósł za sobą wiele tragicznej historii. Trudno się temu dziwić. Kilkadziesiąt lat temu mężczyźni bez żadnego wsparcia, schodzili na głębokość 30 m, gdzie ze specjalnym nożem w ręku i na jednym oddechu wyławiali cztery do pięciu gąbek. Później szybko wynurzali się.
Niestety choroba kesonowa dawał o sobie znać albo jeszcze w tym samym sezonie, albo później. Niekiedy nawet po paru latach. Poławiacze dla ułatwienia wieszali sobie na szyję lub mocowali do pasa specjalne kamienie, które pozwalały im szybko zejść na dno.
Z tego powodu odbywało się tam też swoiste święto, festyn z okazji corocznego rozpoczęcia sezonu. Niby było to radosne, ale z nutą goryczy, swoistej nostalgii, bo wszyscy wiedzieli, że nie każdy z nurków przeżyje sezon. Co do samej miejscowości wato napisać, że rządzą w niej skutery. Zresztą zobaczcie sami.
Poźniej zawitaliśmy do Pserimos - maleńkiej miejscowości z cudowną plażą. Jak powiedziała Marta, tutaj możemy wrócić na emeryturę ;)