Dzisiaj mogę napisać, że sezon rowerowy rozpoczęty. Blisko
50 km po Przedgórzu Izerskim po polskiej i czeskiej stronie. Znaleźliśmy
wspaniałą trasę przez las i odkryłem podjazd (Marta go znała) po "zwykłej
drodze" który jest jedną wielką mordęgą. Jak nic to chyba najtrudniejszy
podjazd pod jaki mi było podjeżdżać podczas naszych dotychczasowych, rowerowych
wojaży :)
Miedziana (szeroki kąt stąd takie zniekształcenie). Obecnie kilkuset mieszkańców, kiedyś blisko dwa tysiące. Podróżny, który się tutaj zapuści, a który ma dobry wzrok, może dojrzeć, niesamowite rozwiązania, jakie kiedyś tutaj stosowano w budownictwie, czy rybołówstwie. Teraz ruina :(
A po stronie czeskiej, tuż przy drodze stoją Pragi:
W Czechcach tak wygląda droga w szczerym polu:
Kto z Was odważyłby się tutaj zamieszkać? Dookoła lasy, najbliższe zbudowania z 500 metrów dalej:
Choć nasi południowi sąsiedzi to bardzo świecki naród (pracę w niedzielę to normalka), to przy drodze trafiają się takie cuda: kapliczka. Kiedyś opisywałem też te rejony tutaj: Kościół Świętego Marcina – Dolne Oldriś
Byliśmy już tak wysoko, a to jeszcze nie koniec wspinaczki:
Jak się okazało w lesie czekała nas niespodzianka: śnieg. Jechało się zarąbiście, choć w pewnym momencie o mało, co nie wylądowałem w rowie ;)
Zdjęcie z rodzaju, coś tutaj nie pasuje:
Po przejeździe n a polską stronę z Miłoszowa, wspinaliśmy się do Grabieszyc. Oto mordercza górka, co tam górka - straszliwie ciężki podjazd:
Przedgórze Izerskie po polskiej stronie:
Widok na Grabieszyce, w oddali kościół opisywany już na fotoblogu pw. Świętego Antoniego Paderskiego:
Będąc w Zalipiu Marta zaproponowała skrócić trasę, pojechaliśmy piękną ścieżką, choć trafiły nam się też takie przeszkody:
No cóż, wycieczka udała się wspaniale, obawiam się jednak, że pomimo odpowiedniego odzienia, jutro mogę mieć poważne problemy z siadaniem ;)
łał, super widoki, okolice dobrzemi znane! zazdroszczę wycieczki. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńAleż piękne widoki i tereny przeze mnie zupełnie nieznane...
OdpowiedzUsuńZazdroszczę wycieczki i pozdrawiam!
Miałem Ci właśnie napisać o "siedzisku" ;)
OdpowiedzUsuńPodobno piwo dobre jest na zakwasy - wiem , że za późno na takie porady ale tak na przyszłość - bo pewnie w nogach też poczujesz...
A takie widoki to ja mam tylko z daleka - rowerem tam chyba nigdy nie dojadę ;)
Kadr z kapliczką fajny - a wiatraki to już chyba zagoszczą na dobre u nas...
No widzę, że sąsiad zruszył "stare" kości :)
OdpowiedzUsuńjak na pierwszy raz to chyba Cię Jacku trochę poniosło, zapewne dzisiaj do pracy nie poszedłeś :)
fajne kadry, wreszcie WIOSNAAAAAAAAAAAAAAA
Wspaniała wyprawa! My też rozpoczęliśmy w weekend sezon rowerowy i też takie wodno-błotne niespodzianki nas w lasach spotkały. Tylko śniegu nie doświadczyliśmy na szczęście ;-)
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia.
Podobała mi sie relacja i zdjęcia. Aż chciało by sie tam być.
OdpowiedzUsuńDziękuję Wam za pochlebne komentarze :)
OdpowiedzUsuń@Koberek absolutnie, daliśmy radę i byliśmy w pracy :)
.. a na moich terenach byłeś, a ja przegapiłam... no nic - jakby co to w Grabkach kawa na spragnionych Podróżnych zawsze czeka...
OdpowiedzUsuń