niedziela, 14 kwietnia 2013

Super wyprawa: Miłoszów



Dzisiaj mogę napisać, że sezon rowerowy rozpoczęty. Blisko 50 km po Przedgórzu Izerskim po polskiej i czeskiej stronie. Znaleźliśmy wspaniałą trasę przez las i odkryłem podjazd (Marta go znała) po "zwykłej drodze" który jest jedną wielką mordęgą. Jak nic to chyba najtrudniejszy podjazd pod jaki mi było podjeżdżać podczas naszych dotychczasowych, rowerowych wojaży :)

Miedziana (szeroki kąt stąd takie zniekształcenie).  Obecnie kilkuset mieszkańców, kiedyś blisko dwa tysiące. Podróżny, który się tutaj zapuści, a który ma dobry wzrok, może dojrzeć, niesamowite rozwiązania, jakie kiedyś tutaj stosowano w budownictwie, czy rybołówstwie. Teraz ruina :(



A po stronie czeskiej, tuż przy drodze stoją Pragi:


W Czechcach tak wygląda droga w szczerym polu:




Kto z Was odważyłby się tutaj zamieszkać? Dookoła lasy, najbliższe zbudowania z 500 metrów dalej:


Choć nasi południowi sąsiedzi to bardzo świecki naród (pracę w niedzielę to normalka), to przy drodze trafiają się takie cuda: kapliczka. Kiedyś opisywałem też te rejony tutaj: Kościół Świętego Marcina – Dolne Oldriś



Byliśmy już tak wysoko, a to jeszcze nie koniec wspinaczki:





Jak się okazało w lesie czekała nas niespodzianka: śnieg. Jechało się zarąbiście, choć w pewnym momencie o mało, co nie wylądowałem w rowie ;)



Zdjęcie z rodzaju, coś tutaj nie pasuje:



Po przejeździe n a polską stronę z Miłoszowa, wspinaliśmy się do Grabieszyc. Oto mordercza górka, co tam górka - straszliwie ciężki podjazd:



 Przedgórze Izerskie po polskiej stronie: 


Widok na Grabieszyce, w oddali kościół opisywany już na fotoblogu pw. Świętego Antoniego Paderskiego:


Będąc w Zalipiu Marta zaproponowała skrócić trasę, pojechaliśmy piękną ścieżką, choć trafiły nam się też takie przeszkody:


No cóż, wycieczka udała się wspaniale, obawiam się jednak, że pomimo odpowiedniego odzienia, jutro mogę mieć poważne problemy z siadaniem ;) 

8 komentarzy:

  1. łał, super widoki, okolice dobrzemi znane! zazdroszczę wycieczki. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Ależ piękne widoki i tereny przeze mnie zupełnie nieznane...
    Zazdroszczę wycieczki i pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  3. Miałem Ci właśnie napisać o "siedzisku" ;)
    Podobno piwo dobre jest na zakwasy - wiem , że za późno na takie porady ale tak na przyszłość - bo pewnie w nogach też poczujesz...

    A takie widoki to ja mam tylko z daleka - rowerem tam chyba nigdy nie dojadę ;)

    Kadr z kapliczką fajny - a wiatraki to już chyba zagoszczą na dobre u nas...

    OdpowiedzUsuń
  4. No widzę, że sąsiad zruszył "stare" kości :)
    jak na pierwszy raz to chyba Cię Jacku trochę poniosło, zapewne dzisiaj do pracy nie poszedłeś :)
    fajne kadry, wreszcie WIOSNAAAAAAAAAAAAAAA

    OdpowiedzUsuń
  5. Wspaniała wyprawa! My też rozpoczęliśmy w weekend sezon rowerowy i też takie wodno-błotne niespodzianki nas w lasach spotkały. Tylko śniegu nie doświadczyliśmy na szczęście ;-)
    Piękne zdjęcia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Podobała mi sie relacja i zdjęcia. Aż chciało by sie tam być.

    OdpowiedzUsuń
  7. Dziękuję Wam za pochlebne komentarze :)

    @Koberek absolutnie, daliśmy radę i byliśmy w pracy :)

    OdpowiedzUsuń
  8. .. a na moich terenach byłeś, a ja przegapiłam... no nic - jakby co to w Grabkach kawa na spragnionych Podróżnych zawsze czeka...

    OdpowiedzUsuń