czwartek, 20 września 2018

Klasztor St. Marienthal

Do pobliskiego Otritz wybieraliśmy się już kilkakrotnie, ale za każdym razem zmienialiśmy plany. Wiele osób namawiało mnie na odwiedziny i zrobienie zdjęć, jednak ciągle nam coś przeszkadzało. Chyba wolimy bardziej pagórkowate tereny po naszej i czeskiej stronie. Gdy jednak już tutaj przyjechaliśmy, napisze tylko jedno - warto było!

Wpis będzie duży, co znaczy, że klasztor wywarł na mnie spore wrażenie, a raczej nie sam klasztor, tylko samo miejsce. Piękne, zaciszne, malownicze, kolorowe. Osobiście niesamowicie podobał mi się kościół, jego wnętrze. Sam wpis  najpierw o tym co na zewnątrz, a na dole zdjęcia z kościoła. Temat kończę zdjęciami z tablic informacyjnych i schematem zabudowy, dla tych co chcą dowiedzieć się więcej. Będzie tez o powodzi tysiąclecia i szlaku jakubowym.

Sam klasztor jest klasztorem katolickim - cysterskim. Został założony w XIIIw jednak spłonął i obecna zabudowa, to zabudowa barokowa z połowy XVIIIw. Klasztor zamieszkuje kilkanaście zakonnic - nie widzieliśmy żadnej, a jego znaczna część została wydzierżawiona pod działalność turystyczną i usługową. Na miejscu jest też prowadzony ośrodek dla osób chorych umysłowo.

Po przyjeździe wita nas malowniczy zakątek:



Przez bramę na plac klasztorny, jak widać są też "nowoczesna" miejsca ;) 



Jednak niesamowite wrażenie robi wejście na plac:


Na miejscu możemy obejrzeć pomnik Jana Pawła II dla uczczenia jego pontyfikatu i inne rzeźby:






Fontanna Trójcy Świętej - tabliczka ostrzega, żeby wody nie pić ;)

Bardzo podobała nam się okalająca zabudowa:






Główna zabudowa wygląda tak:









Przez klasztor wiedzie szlak jakubowy (zdjęcie tablicy na końcu) i ścieżka pieszo rowerowa, będąca trasą aż nad morze! To sprawia, że teren żyje, poruszają się nim rowerzyści, niektórzy zatrzymują się na chwilowy odpoczynek. W jednej części pięknie nad wszystkim góruje winnica:




Można też wejść do parku biblijnego oraz obejrzeć młyn-tartak:


Jak się okazuje pod koniec XIX w na naszym terenie miała miejsce powódź tysiąclecia, która zalał też klasztor. Wygląda jednak na to, ze ta z 2010 roku w tym akurat miejscu była o jakiś centymetr głębsza. U nas w Sulikowie na szczęście tak nie było, bo według znaczników, tamta powódź była o jakieś dwa metry głębsza! Tutaj tabliczka z wysokością wody i perspektywa jak to mogło wyglądać:



I sprawczyni zamieszania - Nysa Łużycka, muszę przyznać, że nie wygląda atrakcyjnie, ale coraz częściej staje się miejscem spływów kajakowych! 


No i sam kościół, który swoim wnętrzem, a raczej wystrojem zrobił na mnie ogromne wrażenie. Do występu przygotowywał się chór z Drezna, ale nie mogliśmy dłużej, co mnie trochę zdenerwowało, bardzo frywolnie zachowywali się artyści a krzyżyków na karku mieli już więcej niż ja. W kościele niesamowita jest, wymalowana droga krzyżowa oraz obraz Chrystusa Ukrzyżowanego. Możemy też obejrzeć wota ufundowane przez darczyńców. Co ciekawe tutaj podczas powodzi woda miała głębokość około 2 metrów!






















I zapowiadane zdjęcia tablic informacyjnych: