piątek, 24 czerwca 2011

Kościół Świętego Marcina – Dolne Oldriś

Przeglądając zdjęcia w Google Earth zobaczyłem bardzo fajny kościółek po czeskiej stronie, niemal o rzut beretem od naszej gminy, pytanie było tylko jedno: czy jest przejazd? Ale o tym za chwilę, wyruszając w drogę postanowiliśmy obejrzeć też prace na rzece Czerwona Woda (tej co nas zalewa) jakie są prowadzone na jej dolnym odcinku.

Tutaj ciekawostka, dwa zdjęcia tego co wydarzyło się w sierpniu ubiegłego roku. Wyobraźcie sobie jaką siłą dysponuje wezbrana woda. Według mieszkańców, rzeka wróciła do swojego starego koryta! Jak widać nie zawsze warto poprawiać naturę, albo lepiej w ogóle tego nie robić. [panoramio]



Tutaj zaś już w Miedzianej piękny dom – chyba przysłupowy [panoramio]:


No i prowadzone na rzece prace. Moim zdaniem doprowadza one tylko do tego, że wody zaczną jeszcze szybciej spływać, dobrze, że chociaż nie prostują koryta. Zajrzyjcie też tutaj, gdzie wychodzi dyletanctwo odpowiednich służb w tej sprawie klik klik A najbardziej zamieszkały, środkowy odcinek został pozostawiony sam sobie!



Na końcu Miedzianej zaczęliśmy szukać przejazdu na stronę naszych południowych sąsiadów. Najpierw pudło, które przepłaciliśmy stromą wspinaczką, ale później po konsultacji telefonicznej z Rafałem – udało się – trafiliśmy na wspaniały szlak. Zaraz w Czechach natknęliśmy się na taki widok [panoramio]:


A tutaj sam kościół Św. Marcina, jak informuje tablica informacyjna, przerobiony na muzeum [panoramio] [panoramio]:




Mur okalający miał kapliczki drogi krzyż owej, jednak płaskorzeźby zostały zapewne skradzione:


Tutaj kolejna ciekawostka: nagrobek, na którym rosły poziomki. Do tej pory zastanawiamy się czy zostały posadzone celowo, czy też nie:


Kilka kadrów z wewnątrz placu:







Dalej natrafiliśmy na takie "zjawisko". W pierwszej reakcji myśleliśmy, że to sterta kamieni ;)



Tutaj zaś widok z najwyższego jak do tej pory punktu jaki odwiedziliśmy w naszych wędrówkach [panoramio]:


Przy samej drodze zaś piękny pomnik (prawdopodobnie Świętego Marcina) [panoramio]:



Później jeszcze raz, pomyliłem trasę, co doprowadziło do tego, ze musieliśmy dorzucić dodatkowo jeszcze z 6 km, tak, że po powrocie do domu mieliśmy na licznikach 42 km.

sobota, 18 czerwca 2011

Pogorzelisko

We Wrociszowie Dolny był sobie dom, mój „tajemniczy dom”, w którym jako dziecko miałem okazje przebywać tylko raz – na kilkudniowym obozie w podstawówce, gdzie zabrała nas nasza polonistka, która po przyjeździe ze Szczecina mieszkała w nim.

Dom ten był nazywany schroniskiem. Piękna architektura, położenie na uboczu w szczerym polu, z dala od zabudowań i do tego rosnące dookoła drzewa i krzewy powodowały, że miał on w sobie to coś, tę dawkę tajemniczości.

Pokazałem go kiedyś Marcie, której także bardzo się spodobał, wiec możecie sobie wyobrazić jakie było nasze zdziwienie, gdy jadąc tamtędy ponownie zobaczyliśmy tylko zgliszcza i przyszła mi do głowy taka myśl, że jak na niewiele zdają się ludzkie plany.
















niedziela, 12 czerwca 2011

Szklarska Poręba – Śnieżne Kotły

Już od pewnego czasu planowaliśmy wypad w góry i w końcu udało się. Celem miały być Śnieżne Kotły w Szklarskiej Porębie, a wybrała się na nie ekipa „chojnikowa”, prezentowana we wcześniejszym wpisie:


Szlak standardowy żółty, tutaj chwila przerwy.


Pierwszy dłuższy przystanek do Kukułcze Skały pod Schroniskiem pod Łabskim Szczytem, stąd piękny widok na Borówcze Skały i Jelenią Górę (standardowo) odnośniki do Panoramio prowadzą do większych wersji zdjęć [panoramio]:

[panoramio]

Same Kukułcze Skały wyglądają tak:
[panoramio]
[panoramio]

Można też stad zobaczyć w oddali Zamek Chojnik, relacja z naszego wypadu w tamte tereny, tutaj:
[panoramio]

Dalsza droga od schroniska wiodła nas już zielonym szlakiem do Śnieżnych Kotłów:
[panoramio]
[panoramio]

Tutaj większa panoramka.

Pierwszy na naszej drodze – Mały Śnieżny Kocioł, gdzie o dziwo leżał jeszcze niewielki śnieg:
[panoramio]
[panoramio]
[panoramio]
[panoramio]

Dalej przejście do Dużego Śnieżnego Kotła:
[panoramio]
[panoramio]

Jak widać Ci co się zmęczyli odpoczywali nad wodą, chrapali aż miło ;)


Przyznam, że było świetnie, wszędzie kwitła piękna jarzębina, tutaj jeszcze stawy w kotle:
[panoramio]
[panoramio]

Jako, że wyjechaliśmy dosyć późno nie zdecydowaliśmy się na powrót czerwonym szlakiem, czy też górą szczytami ale wróciliśmy po swoich śladach, z czego mocno niezadowolona była Marta ;) Tutaj jeszcze przy Kukułczych Skałach widok na Szrenicę. [panoramio]


A tutaj coś co mnie mocno zaniepokoiło, już z dwa lata nie chodziliśmy tym szlakiem i stwierdzam, ze został on mocno zniszczony. Zapewne przez gwałtowną odwilż podczas tego przedwiośnia. Woda zniszczyła piękne drogi, z których pozostały gruzowisko, bez dodatkowej inwestycji, niedługo może nie być już którędy wchodzić:


Ni i to by było na tyle. Przeszliśmy ok 15 km, było naprawdę super, co najwyżej mogło być więcej słońca, to zdjęcia byłby "weselsze".

piątek, 10 czerwca 2011

Ornitolodzy - prośba o pomoc

Proszę Was o pomoc w identyfikacji. Pierwszy ptaszek to moim zdaniem tzw. gajówka, czyli pokrzewka ogrodowa. Choć nie jestem tego pewien - a drugi? Wiecie to napiszcie.



środa, 1 czerwca 2011

Rowerki z wiatrakowym epizodem

W niedzielę ponownie wybraliśmy się na rowerki. Jako, że chcieliśmy zobaczyć mojego szwagra a Marty brata w akcji podczas lokalnej „gały”, pojechaliśmy przez Platerówkę. Tam podczas robienia tych dwóch zdjęć Czaplej Góry:





Podjechał do nas mocno nabuzowany starszy mężczyzna i zapytał czy nie robimy czasem jakiś specjalnych pomiarów pod wiatraki. Najwidoczniej mój aparat i statyw wziął za takie ustrojstwo. Gdy dowiedział się, że „tylko” robię zdjęcia rozpromienił się i zaczął nam opowiadać jak to radni i wójt Platerówki zrobili ich w konia i jak pierwotnie mówiono mieszkańcom, że wiatraki powstaną po stronie północnej, to teraz postanowiono je wybudować i po południowej, czyli pod tzw. słońce. Zdziwiła mnie jeszcze odległość gdzie miały by powstawać te wiatraki – według tego co mówił ten mężczyzna, wybudowano by je w odległości maksymalnie 400 metrów od zabudowań. Wydaje mi się, że niezbędne minimum to 500 metrów, przynajmniej o takiej odległości mówiono przy projektowaniu wiatraków w naszej sulikowskiej gminie. Na razie jednak, chyba poza gminą wiejska Zgorzelec, gdzie i tak liczbę maszyn mocno ograniczono – prace w innych miejscach zostały wstrzymane, albo tak to tylko wygląda.

W tym wiatrakowym temacie jeszcze anegdota: Z tydzień temu stałem na parkingu na dworcu w Zgorzelcu czekając na Martę. Było gorąco, czytałem gazetę w samochodzie i przyglądałem się zbliżającym się od południowego zachodu burzowym chmurom. Nieopodal rozmawiało dwóch taksówkarzy. Nagle gdy zaczęło się błyskać jeden z nich powiedział do drugiego. - Te ostatnie burze to przez, te wiatraki po niemieckiej stronie. Drugi mu przytaknął mówiąc i powiedzie też. | No jasne, a wcześniej to burz nie było? Z tego co wiem to podczas powodzi jaka przeszła przez obecne tereny gminy Sulików w 1840 roku, a która była o wiele większa od ubiegłorocznej - wiatraków jeszcze nie budowano :D

Tutaj jeszcze dwie fotki z tamtej wyprawy kościoła pod wezwaniem Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny w Platerówce:





No i mój największy Skarb (w oddali góra Czubatka):