sobota, 31 marca 2012

Pierwsza w tym roku "wiosenna" burza ... śnieżna

Zachciało mi się kwiatków ;) Zagrzmiało, zerwał się wiatr i po chwili było tak jak poniżej czyli jak śpiewał Grechuta Wiosna, wiosna ach to Ty ;):



Po chwili było już tak:



Śnieg wciąż pada ;)



I po burzy:

Kwiatowo

Skoro jutro niedziela palmowa a i pogoda nieciekawa, wrzucam dwie fotki na poprawę nastroju:



poniedziałek, 26 marca 2012

Kolejne wyzwanie - początek Czerwonej Wody?

Wczoraj (niedziela 25.03) wyruszyliśmy na kolejną rowerową wyprawę. Równie ambitnie jak w minionym tygodniu co doskonale prezentuje poniższy plan trasy:



Chciałbym pokazać kilka jeszcze surowych jeżeli chodzi o kolory widoków. Tutaj w pobliżu Wrociszowa Górnego, jeszcze w naszej gminie:



Tutaj już po czeskiej stronie:



To miejsce już Wam kiedyś pokazywałem - zarówno podczas żniw jak i jesiennej orki:



Na samym polu "ustrzeliłem" tego ptaka, ale nie wiem co to - jeszcze nie zidentyfikowałem || dobra już wiem co to - to czajka - bliżej niestety nie pozwolił podejść i skubany zwiał:



Kolejne wspinaczki już w Pertolticach:









Tak wygląda jeden z najtrudniejszych podjazdów - choć nie wygląda okazale, ale dłuży się niemiłosiernie:



To jeszcze nie najwyższy punkt, a jak byliśmy wysoko widać na tym zdjęciu. Po prawej u góry Landeskrone w pobliżu Goerlitz:



Najwyższy punkt był tutaj w lesie:



Wczoraj postanowiliśmy z Martą, że nie pojedziemy bezpośrednio do Dolnego Oldriś i stamtąd do Miedzianej i do domu, tylko odbijemy zobaczyć zachwalany na tablicach informacyjnych staw w lesie. I wiecie co? Wszystko wskazuje na to, że od niego bierze swój początek Czerwona Woda przepływająca przez naszą gminę i wpadająca w Zgorzelcu do Nysy:





W samym Dolnym Oldriś poza kościołem Św. Marcina, który prezentowałem tutaj, bardzo podoba mi się ten kamienny dom:



A przy samej prawie granicy z Polską na łące pasły się byki, jednak były tak olbrzymie jak półtora standardowego ;)

czwartek, 22 marca 2012

Są już pliszki

Wczoraj poszedłem zobaczyć, czy dojadę samochodem na ryby (chodzi o to, że w polach wciąż mokro). Ku mojemu zdziwieniu, niedaleko glinianki, w polu żerowały pliszki siwe, które już do nas wróciły:





Oto i sama glinianka, na której wędkuję. Jednak od czasu katastrofy na Zalewie Witka, na którym wciąż jest zakaz łowienia nasza i nie tylko - glinianka, została strasznie przetrzebiona z ryb, tak, że najczęściej wędkowanie sprowadza się do obserwacji nieruchomego spławika i fotografowaniu przyrody ;)

wtorek, 20 marca 2012

"Polowanie" na żurawie

Po kilku ciepłych dniach mocno ożywiły się żurawie. Rano i wieczorem słyszeliśmy ich głos dobiegający z pól, a będąc na rybach mniej więcej wiedziałem gdzie mogą przesiadywać, więc w niedzielę z Martą postanowiliśmy na nie "zapolować". Tym razem oczywiście bez Froda.

Wyruszyliśmy po 17:00 i w międzyczasie mogliśmy oglądać takie widoki:



Będąc na szczycie większego wzniesienia usłyszeliśmy w pobliżu żurawi głos. Dałbym sobie rękę uciąć, że są gdzieś kilkaset metrów od nas. Gdy tu raptem Marta mówi "patrz tam", a przed nami:



Tylko dwa choć z śladów widać, ze kręci się ich więcej:







Zbiegiem okoliczności było to, że gdy my podkradaliśmy się do żurawi to nad głowami przelatywały nam gęsi:

sobota, 17 marca 2012

Pierwszy sprawdzian

Po ubiegłorocznej porażce na początek sezonu, gdzie po przejechaniu 5km nie wiedzieliśmy czy damy rade wrócić do domu, w tym postanowiliśmy się lepiej przygotować. Tak czy owak na dzisiaj zaplanowaliśmy rozpoczęcie sezonu. Trochę zastanawialiśmy się nad trasą czy nie przeginamy, ale zaryzykowaliśmy.

Nasz rejon gwarantuje takie atrakcje jak na profilu poniżej. Zdecydowaliśmy się jednak pojechać:



Jedynym problemem był wiatr, czyli połowa trasy do najwyższego wzniesienia ciągle pod wiatr. Dodatkowo sami sobie też sprawę utrudniliśmy. Kupiliśmy sobie w sklepie w Ręczynie soczki, które łapczywie opróżniliśmy. Tutaj Marta zachwycona soczkiem:



I to była przyczyna naszego późniejszego "zgonu":



Podjeżdżając pod Lutogniewice musieliśmy walczyć ze "ścianą" wiatru i swoim zniechęceniem - rozleniwił nas przystanek na soczki jak i one same ;)



Na szczęście przemogliśmy się i później było już całkiem dobrze. Teraz trochę słów o widokach. Choć ciepło to jednak kolorystyka wciąż surowa, więc posiłkować się będę HDRami. Tutaj widok na Andelkę:





Jak widać w górach wciąż śnieg:



Widok na las:



Tutaj Marta przygotowuje się na zjazd serpentynami - wspaniała trasa:



I oto one (część):





Moje stanowisko:



Czekając na mężula:



Tutaj żona odjechała mi jak Armstrong za najlepszych czasów ;)



Folwark w Ćernousach:



I na koniec droga - całkiem ładna i przyjemna. Życzyłbym nam Polakom takich dróg ja te w Czechach. Panie Nowak słyszy mnie Pan?



Trasa wskazała na 39,5 km na liczniku jednak mieliśmy 42 km. Kondycja niczego sobie, ciało dało radę, tylko pośladki zawiodły ;) A ja mam w pokoju taki twardy fotel :D

piątek, 16 marca 2012

Prawdziwie wiosennie

To pierwszy taki ciepły dzień w tym roku. Wyszło słońce i od razu człowiekowi raźniej, a wszystkie rozterki uciekły w dal.

Na pierwszy rzut pszczoły i przebiśniegi:









Tutaj zaś walka o ... gniazdo. Wrona broni legowiska przed dwoma srokami:



Sierpówka wygląda swego "chłopa"



I kto by po myślał, że jeszcze dwa dni temu było tak: