poniedziałek, 30 maja 2011

Karmienie małych łysek

Wczoraj na rybach udało mi się podpatrzeć małe łyski podczas karmienia. Było ich chyba z siedem, ale najbardziej asertywne, a może głodne, okazały się dwie. Samo fotografowanie było w iście bojowych warunkach. Leżąc w głębokiej trawie, wśród krzaków, nad urwiskiem brzegu. Musiałem mierzyć przez gąszcz gałęzi i krzaków, stąd zdjęcia takie a nie inne :)











poniedziałek, 23 maja 2011

Na kawę do teściów

Po wczorajszym długim wpisie dzisiaj tylko trzy fotki. Z sobotnich rowerków nic nie wyszło, więc postanowiliśmy chociaż w niedzielę wybrać się rowerkami do Marty rodziców na kawę. Zrobiliśmy „marne” 20km, a z tego wypadu trzy fotki.

Tutaj boisko w Mikułowej, nie wykorzystane ponieważ drużyna rozwiązał się. Jak widać jednak – murawa służy wyraźnie kwiatkom. [panoramio]


Tu już przejazd przez Platerówkę (bodajże najmniejszy samorząd w Polsce) i widok na Czubatkę. 357 m n.p.m. Planujemy tam wspiąć się, więc liczę na fajne panoramy. [panoramio]


A tutaj visa vi Czubatki – Czapla Górna i 350 m n.p.m. [panoramio]

niedziela, 22 maja 2011

BDC Bałtyk Karkonosze Tour 2011

Ostatni etap tegorocznej edycji wyścigu kolarskiego BDC Bałtyk Karkonosze Tour 2011 kończył się w Lubaniu, ale trasa etapu dwukrotnie wiodła przez Sulików, gdzie też była lotnia premia. W tamtym roku meta całego wyścigu była w Sulikowie, a o tym jak wielkim jest to prestiżem niech świadczy liczba widzów w Lubaniu. Jak to określił redaktor z www.naszosie.pl - ludzi było tyle co za czasów świetności Wyścigu Pokoju.

My z Martą zameldowaliśmy się na długiej prostej, przy ulicy Zgorzeleckiej, około 100 metrów przed metą lotnego finiszu. Na odcinku tym bezpieczeństwa pilnował Pan Marian - strażak z OSP.



Śmiechu było, co niemiara, co jakiś czas padały cięte riposty, a i zebranym mieszkańcom humory dopisywały. Pan Marian bronił bezpieczeństwa dzielnie, niemalże rzucając się pod koła samochodów jak i przejeżdżających rowerzystów.



Najlepsze miejsce naszym zdaniem miał ten oto szpak ;)



Ok. 17:20 nadjechali pierwsi kolarze, którymi okazał się trójka uciekinierów: Radosław Syrojc (Warmińsko-Mazurski KS), Artur Detko (Team BGŻ) oraz Rene Heinze (Jenatec Cycling).







Przewagę mieli wyraźną, tutaj czekając na peleton mieszkaniec Zgorzeleckiej, który zdaniem kibiców poruszał się szybciej niż kolarze:



Wreszcie nadjechał peleton, tracą do uciekinierów ponad trzy minuty.







Tutaj w żółtym trykocie i niebieskich spodenkach, jak się okazało zwycięzca całego wyścigu - Robert Radosz (BDC Team)



Trochę wstydu jednak było z tym, że nie pozamiatano ulic i po przejeździe kolarzy jak i samochodów nad ulicą wzbijały się tumany kurzu.



W tym momencie kolarze pojechali na pętle po naszej gminie, a tutaj dowód na to, że nie ważne jaki mundur, ponieważ dziewczętom zawsze podobają się mężczyźni w mundurach ;)



Maruderzy



Jak się okazało po Sulikowie nasza trójka nie straciła nic ze swojej przewagi. W Lubaniu 30 sekund przed peletonem wygrał Artur Detko (w środku), drugi był Syrojc, zaś trzeci Niemiec Heinze.



No i po raz ostatni peleton.




niedziela, 15 maja 2011

Kłódka na kościelnej bramie i Jabłoniec

W sobotę „trafił się” nam typowo wiejski i sielankowy wypad. Zaczęło się jednak niefortunnie – nie mogliśmy się zmobilizować. Dodatkowo jadąc najgorszymi chyba na całym Dolnym Śląsku drogami powiatowymi zastanawialiśmy się czy jednak nie zrezygnować, a bo to kolano boli, a to znowu wiatr za silny. „Rozjechaliśmy się” jednak i poszło naprawdę nieźle.

Plan był taki – obejrzeć Jabłoniec – jeszcze nigdy tam nie byłem, a jest to niewielka kolonia w Miedzianej, zobaczyć i sfotografować kościół pw. Św. Piotra i Pawła i przejechać przez las do Zalipia – drogą która powinna tam być, jednak nie mieliśmy na to 100% pewności.

Jednak bardzo szybko zetknęliśmy się z polskim absurdem. Na bramie wiodącej na plac kościelny zatrzymała nas pokaźna kłódka, która uniemożliwiała wejście. O zdjęciach nie mogło być mowy. Nie wiem komu to przeszkadza, pierwszy raz z czymś takim się spotykam, a przecież nikt mi nie powie, że kłódka taka zatrzyma złodzieja! Nic z tych rzeczy, turystę jednak na pewno.

Przy kościele jednak zainteresował nas taki o to budynek. Pamięta on jeszcze czasy gdy miejscowość ta była prężną społecznością, o ludności czterokrotnie większej od obecnej, która liczy ok 250 osób [panoramio].



W pobliżu dostrzegliśmy też taki o to „smaczek”. W końcu niech nikt nie mówi, że to polskie ziemie. Chyba, że zaliczy czasy ok 1000 lat temu ;)



Krótkie upewnienie się co do dalszej trasy i naprawdę mocna wspinaczka pod Jabłoniec. Z drogi widok na kościół [panoramio]:



A także dwa kadry na Miedzianą [panoramio] i [panoramio]:





W końcu dotarliśmy do Jabłońca – czyli obecnie trzech gospodarstw – i kilku ruin ;) [panoramio]



Na jaką wysokość musieliśmy się wdrapać, niech świadczy ten kadr – w oddali po lewej Landeskrone w Niemczech, a po prawej, nieco bliżej – Góra Ognista w Sulikowie [panoramio].



Dalej przyszło nam poszukać drogi w lesie – pojechaliśmy wydeptanym szlakiem i jakże było nasze zdziwienie, na jak fajną trasę natrafiliśmy [panoramio] i [panoramio]:





Wyjechaliśmy już w Gminie Platerówka, gdzie dojechaliśmy do Zalipia, skąd rozpościerał się widok na Platerówkę i Górę Czubatkę [panoramio] :



Po czym po blisko 30 km wylądowaliśmy z powrotem w domu.

czwartek, 12 maja 2011

Linek

Wczoraj korzystając z pięknej pogody postanowiłem wyskoczyć na pobliską gliniankę na rybki. Tym razem uzbrojony w sprzęt wędkarski, jak i foto. Już na samym początku, podaczas dojazdu do zbiornika, miła niespodzianka. Pliszka Żółta:



Po rozłożeniu i zanęceniu, okazało się, że rybki nie chcą współpracować, więc trochę poczytałem a następnie postanowiłem rozprostować kości z aparatem w ręku:







Robiąc ostatnie z powyższych zdjęć zobaczyłem, że przy jednym spławiku coś się dzieje. Aparat na fotel, szybkie zacięcie- niemal w ostatniej chwili, ponieważ rybka parkowała już w trzcinach i jest. Niestety opór na wędce lekki, a przy powierzchni mały linek, taki trochę ponad 25 cm. Rybka trafiła do podbieraka, szybka zmiana obiektywu, kilka fotek i uwolnienie linka. Może za rok, dwa znowu się spotkamy :D




poniedziałek, 9 maja 2011

"Żabi" wątek

Dzisiaj odpuściłem sobie rybki (za bardzo wieje ) i poszedłem z Martą na spacer. W planie miałem zapolować na żaby. Te ładne zielone :D Trzy kadry. Najbardziej podoba mi się pierwsze zdjęcie - piękny kamuflaż i seledynowy pas przez całe ciało ;)






Oczywiście największą radochę miał Frodo, który skakał za rzucanymi kamieniami.




niedziela, 8 maja 2011

Podjazdy i zjazdy

Tak można by scharakteryzować wczorajsze rowerki. Jednak trasa była bardzo urokliwa, czego może nie pokaże tych kilka fotografii ponieważ bardziej skupiłem się na pokonywaniu kolejnych wzniesień, niż fotografowaniu. Na szczęście po tych wzniesieniach były zjazdy, czyli to co tygryski lubią najbardziej. Na początek jednak zdjęcie trasy z profilem, tak by ktoś nie myślał, że się obijaliśmy ;)



Wczorajsza pogoda i iście wiosenne kolory powodowały, że widoki były sielankowe. Tutaj kościół Świętej Anny w Adelce (Czechy) [panoramio].



W oddali widać Landeskrone oraz powstałe po niemieckiej kopalni odkrywkowej potężne jezioro Berzdorfer See. Docelowo ma tu powstać centrum rekreacyjne które ma przyciągać turystów z całego byłego województwa jeleniogórskiego a może i z dalszych rejonów.[panoramio]



Tutaj także spotkać można wiele krzyży przydrożnych, które mnie zawsze bardzo fascynowały. Jednak u naszych południowych sąsiadów miejsca takie najczęściej są opuszczone i pozostawione samym sobie. Ma być to dowodem za zeświecczenie Czechów, przyznaje jednak ,ze kościoły są zadbane (na ile jest to możliwe), ale na przykład w pokazywanym we wcześniejszym wpisie kościele Świętego Wawrzyńca wisi wywieszka o terminach Eucharystii i jest ich z dziesięć w okresie od listopada do marca. [panoramio]



Jednego jednak możemy na pewno Czechom zazdrościć, a mianowicie dróg. U nas jest to obraz nędzy i rozpaczy. U nich technologia jest nieco inna (mniej masy bitumicznej, a więcej cementu?) i nawet wąskie dróżki w polach są równe jak stół, a dziur na nich nie uświadczysz. Wczoraj najwięcej problemów przysporzyły nam nie czeskie podjazdy, a powrót już po polskiej stronie powiatówką Zawidów – Radzimów. Dziury połatane paczerem, asfalt nierówny, chropowata powierzchnia i to w zestawieniu ze zmęczonymi pupami naprawdę dało się na m we znaki ;)



Na końcu tej drogi był długi zjazd, gdzie rozpościerał się taki oto widok na Izery [panoramio]:



To tylko jedna fotka, zapraszam tutaj do [panoramio] gdzie wrzuciłem całą panoramę, zachęcam do obejrzenia. Jednak najlepiej wybrać się by zobaczyć to samemu. Zdjęcie ma 10 tys. pikseli, więc warto je obejrzeć w przybliżeniu (po kliknięciu w miniaturę).

Tym razem zwierzęcą atrakcją nie były kozy , a piękne konie. Zwłaszcza piękny czarny ogier, jak powiedział Marta – zimnokrwisty z ślicznymi biało-czarnymi „skarpetami”.





Trasę tę ostatni raz przejechałem pięć lat temu i muszę przyznać, że jestem w ciężkim szoku. Widać niesamowity postęp w tym by tereny te i miejscowości stały się atrakcyjne. Jak się okazuje wszędzie widać prace remontowe, naprawy elewacji, pięknie strzyżone trawniki. Nie ma niezagospodarowanych łąk, czy nieużytków. Wszystko jest potrzebne i zadbane. Pięć lat temu tak nie było.

Nam nie pozostało nic innego jak popodziwiać te piękne widoki i wdrapując się na kolejne górki myśleć, że zaraz będziemy musieli wjechać na polskie drogi. Pewnym pocieszeniem była jednak myśl o grillu i masie prowiantu wraz z lokalnym browarkiem niepasteryzowanym ;)