środa, 23 grudnia 2009

Życzenia



Moi Drodzy Przyjaciele

Z okazji świąt Bożego Narodzenia oraz zbliżającego się Nowego Roku 2010 (to jakieś science fiction), chciałbym Wam wszystkim, którzy zaglądacie w moje skromne progi tegoż bloga , złożyć najserdeczniejsze życzenia.
Życzę Wam błogosławieństwa Bożego, wiele dobrego, dużo szczęścia i pomyślności, pragnąłbym by spełniły się Wasze największe marzenia, sobie zaś byście nadal tutaj zaglądali ;)

I pamiętajcie - warto niekiedy przystanąć, na chwilę się zatrzymać i odprężyć, rozglądając się w około. Tak wiele pięknych chwil mija nam niezauważonych.

Jacek :D

poniedziałek, 7 grudnia 2009

Grodzisko - szlak.

Nowy tydzień z nowym wpisem (skoro Grzegorz już mnie tak naciska, samemu dając przykład, nie mam wybory jak chwycić za fotoplecak i ruszyć w teren :)) ), a zaczęło się tak:
Siedziałem sobie popijając yerba mate i dyskutując na temat duchowości naszych czasów z Robertem (A.Mason - pozdrawiam), gdy poruszyliśmy temat inteligencji i wpływu na jej rozwój przez środowisko szkolne :P za oknem wyszło słonce, a ja przypomniałem sobie, że strasznie chciałem wyskoczyć do "lasku za cmentarzem". Wiele się nie zastanawiając, przeprosiłem Roberta (który życzył mi dobrych fot) i poleciałem. Musicie wiedzieć, że Sulików leży u podnóża Góry Ognistej i tutaj dawno temu przebiegał szlak handlowy (Zgorzelec - Lubań itd.), w jednym miejscu zachowały się obwarowania (raczej niewielki wał ziemi) pozostałości po jednym z grodzisk obronnych, jakie tutaj kiedyś było. Ścieżka która tam prowadzi jest bardzo malownicza, ponieważ biegnie u podnóża góry (raczej górki), wzdłuż brzegów rzeki Czerwona Woda.
Sam w sobie szlak - ścieżka, jest piękny jednak do robienia zdjęć bardzo trudny, ponieważ fotografować w lesie trzeba umieć. Ja tego nie potrafię i stąd uważam, że najlepsze zdjęcia "wychodzą" mi wczesną wiosną (gdy listki są niewielkie) lub gdy na drzewach nie ma już liści, czyli o tej właśnie porze. Pokażę wam kilka kadrów w większości czarno-białych, by jednak rozpogodzić Wasze umysły na końcu jest kilka zdjęć "kolorowych" (jak by czarno-biały nie był kolorem ;) ), a kto dotrwa do samego końca to tam czekać będzie odnośnik do panoramy Sulikowa. Zapraszam.













Gdy człowiek wdrapie się na to grodzisko (samego miejsca nie ma zbytnio co pokazywać) to ze szczytu może zobaczyć piękny przełom rzeki Czerwona Woda:



Dość b&w teraz kilka kolorowych:









I to by było na tyle. Ktoś dotrwał do końca? ... Wiedziałem, że nikt :P ale panoramkę i tak wrzucę - klikamy tutaj: klik-klik , można by rzec patrząc na ta panoramę - "memento mori" :)
Do zobaczenia.

czwartek, 19 listopada 2009

O pogodzie

Czy wiecie, że istnieje stereotyp który mówi, że jak Polak nie ma o czym rozmawiać to konwersuje na temat pogody. Nie lubię podlegać stereotypom ale stwierdzam, że na temat pogody mówię dużo ;) bronie się tym, że wędkuję, a w tym sporcie pogoda odgrywa ważną rolę. Stwierdzić można jedno - nie lubimy milczeć, milczenie nas przeraża, uważamy że to coś złego, jednak moim zdaniem dobrze jest pomilczeć z ukochaną osobą lub przyjacielem, najważniejsze by być razem, ale co tam, przejdźmy do pogody.
Nie wiem jak u Was ale u nas listopad jest jak późny wrzesień. gdyby nie wiatr to na pole mógłbym pójść w grubej bluzie. W terenie można dostrzec zielenienie się zbóż (sic!),



oj rolnicy zaczynają się martwić, zwłaszcza Ci którym wybujał rzepak. Z drzew pospadały prawie wszystkie liście, jednak jak ktoś wie gdzie to może jeszcze zjeść jabłko ;)



Ogólnie jednak przyroda śpi:



ale nad wodą można jeszcze fajnie połowić, biorą bowiem ładne leszcze i na drapieżnika warto się wybrać. Nurtuje mnie jednak pewne pytanie: jaka będzie zima? - jak sądzicie - piszczcie. Moim zdaniem będzie łagodna i błotnista, obawiam się tylko by nie rozpoczęła się pod koniec lutego i nie potrwała do końca maja ;)

piątek, 6 listopada 2009

Tempora labuntur ...

... tacitisque senescimus annis. Nic dodać nic ująć - czas płynie a my starzejemy się w miarę upływających dni. Sentencję tą zawsze przypominam sobie jesienią, gdy przebywając gdzieś na dworze, obserwuję "zasypiającą" przyrodę. Tak samo było i tym razem kiedy pojechałem na pobliskie wyrobisko gliny - jedno zdjęcie:



Tylko nie myślcie, że takie refleksje pachną melancholią czy też jakąś depresją. Nic z tych rzeczy. To nie w mojej naturze, zawsze podziwiam piękno stworzenia, które rokrocznie odradza się na nowo. To, że mamy coraz więcej lat na naszym "liczniku" nie oznacza w cale iż mamy się smucić. Musimy być syci dni, zadowoleni ze swego życia i tego co udało nam się osiągnąć, bez podziału na małe i wielkie rzeczy. By tak się stało niezbędna jest rewizja naszej postawy, tak by nie odnosić tego co przeżywamy do innych. Gdy bowiem tak czynimy nigdy nie będziemy szczęśliwi. Zawsze czegoś będzie brakowało, lub czegoś nie osiągniemy. Musielibyśmy być Rockefellerem i Einsteinem w jednym - a to nie możliwe. Co więc robić? ... Poszukiwać!

Mi pozwoliło zmienić się usłyszane w bezpośrednim tłumaczeniu z języka greckiego zdanie:, które brzmi: "Zmieńcie swoje myślenie i wierzcie w Ewangelię". :)

Pozdrawiam Was gorąco z tego wietrznego miejsca.

poniedziałek, 12 października 2009

Wypad nad Czochę

W przedostatni weekend odwiedziła nas moja Kuzynka Kamila wraz z mężem Przemkiem i synem Maćkiem. Postanowiliśmy udać się na mała wycieczkę nad Czochę. Celem była tama na zalewie i sam zamek. Pokrótce opiszę moje spostrzeżenia z tych miejsc.

Jako że na zamku byłem już kilka razy (choć ostatnio trzy lata temu) to skupiłem się na robieniu typowych albumówek, których tutaj nie pokażę :P Jeżeli kogoś interesują zdjęcia zamku, to zapraszam tu: klik klik

Przemek gdy tylko dotarliśmy na miejsce rozpoczął pełny "skan" obiekty za pomocą swego D300. Tutaj na moście przy wejściu głównym:



Tutaj zaś przy zalewie, polując na swoją Połowicę :)



Jak pisałem kadry na zamku juz trochę mi się oklepały pokazę trzy, które najbardziej moim zdaniem podeszły mi na tym wypadzie:





Nie był bym też sobą jak bym za pomocą swego 70-300 nie ustrzelił jakiegoś ptaka. Tym razem martwego ;)



Nigdy przedtem nie zwróciłem uwagi na te rzeźby!

Moje spostrzeżenia zaś z tego miejsca są następujące. Widać rożne prace konserwacyjne prowadzone w tym miejscu, jednak wydaje mi się, że konieczny staje się większy nakład finansowy na ten obiekt. W chwili obecnej "wyciąga" się z niego ile wlezie, opłaty są niemal wszędzie, a to za wejście na dziedziniec, a to za zwiedzanie zamku, a to za kurs stateczkiem, a to za parking, a to za wejście do któregoś z trzech niewielkich muzeów. Ponadto w zamku organizowane są przyjęcia weselne za które należny dość słono zapłacić. Pytam się jednak - a może choć cześć środków przeznaczyć choć by na wycięcie/usunięcie starych peerelowskich lamp z dziedzińca zamku? Nie mówiąc już o innych potrzebach.

Dalej udaliśmy się na tamę, gdzie z przykrością stwierdziłem, że wprowadzono zakaz na zejście z tamy i przejście wzdłuż jej podnóża, tak by wejść z drugiej strony - a szkoda bo wrażenia były pierwsza klasa. Oczywiście z Przemkiem zeszliśmy na tyle nisko by zrobić w miarę konkretne kadry i jednocześnie nie zostać dostrzeżonym przez zamontowane na dole kamery.





W międzyczasie byłem też na rybach, gdzie "trafiłem" dość ciekawy mglisty widok:



poniedziałek, 21 września 2009

Szkalrska Poręba - Śnieżne Kotły

Pierwszy w pełni wolny weekend od chyba miesiąca. Pogoda piękna, a Marta rzuciła hasło - jedziemy w góry. W góry to mnie dwa razy nie trzeba namawiać :) Wybór padł na Śnieżne Kotły w Szklarskiej Porębie, z tym że dostałem zadanie by znaleźć inny szlak niż "żółty" spod Muzeum Mineralogicznego. Pobuszowałem po mapie i wybrałem szlak "niebieski" rozpoczynający się od Wodospadu Szklarskiego, my jednak na tak długą trasę nie byliśmy przygotowani więc weszliśmy na szlak od ulicy Kasprowicza.

Wędrówka była świetna, wschodzące słońce pięknie przebijało się pomiędzy drzewami:


Spinaliśmy się pod Schronisko pod Łabskim Szczytem bardzo ładnym szlakiem, na którym nie spotkaliśmy prawie nikogo, większość wyruszyła szlakiem żółtym. Nieco więcej ludzi napotkaliśmy schodząc.


Samo schronisko (tutaj już widziane z góry), można przy nim odpocząć, coś zjeść ...



i pooglądać na stokach piękne kwiaty:



Ciekawą sprawą byli spotkani dwukrotnie pasjonaci wojska. Ubrani w moro (jedna grupa standardowe a druga w pustynne) z atrapami karabinów i plecakami zawierającymi pełne wyposażenie. Porozmawiałem z dwoma takimi entuzjastami i stwierdziłem, że z takich ludzi powinna składać się nasza zawodowa armia.



Podczas wspinaczki zauważyliśmy że ścieżka została odrestaurowana (o czym informowała też olbrzymia tablica z kwotą dofinansowania) w każdym bądź razie wspinaczka zrobiła się o wiele przyjemniejsza.



Wspinajac się wybranym przez nas szlakiem, przechodzi się w pobliżu trzech szczytów:

Szrenica 1362 m.npm.

Łabski Szczyt 1471 m.npm.


Wielki Szyszak 1509 m.npm.


Teraz kilka kadrów "z kotłów".





Podczas wędrówki zawsze można było znaleźć miejsce do odpoczynku :D



Na koniec w bonusie liście buku oświetlone słońcem:


Nie muszę chyba pisać, że namawiam wszystkich do takich wypadów ;)

czwartek, 17 września 2009

Mgła

Po paru dniach ostrego wiania, w środę nastała poranna cisza. Postanowiłem więc wybrać się nad Witkę by zobaczyć czy może bierze coś większego niż leszczyki. Udałem się na tak zwane "akacje" gdzie w kilku miejscach głębokość wody dochodzi do ośmiu metrów. Podczas jazdy czym bliżej zalewu tym większa zdawała się być mgła. Po przyjeździe na miejsce stwierdziłem, że wszystkie miejsca są zajęte, jednak po rozmowie z jednym wędkarzem, ten pozwolił mi rozbić się koło niego.
Wędkarzem okazał się sympatyczny Jarek z Wrocławia (pozdrawiam), który przyjechał w nasze strony odwiedzić rodzinę. Rozbiłem się i zarzuciłem wędki mgła była niesamowita:



Pomału jednak zaczęła ustępować i na wodnym moście też można było dostrzec wędkarzy:



Gdy zrobiło się jaśniej, w pobliżu brzegu zaczęła spławiać się drobnica, ganiana strasznie przez jakiegoś drapieżnika. Jarek postanowił sprawdzić, co to za jeden. Zwinął wędki założył dość ciężkiego ripera i hejka do wody. Pierwszy rzut i ... zarzucił na zestaw spławikowy sąsiada - miłego starszego Pana, który jednak rozsierdził się tym incydentem i o mało Jarka nie utopił ;) Chcąc, nie chcąc Jarek musiał zmienić przynętę na lżejszą tak by za daleko nie leciał.a Kolejny rzut i jest ... szybki hol i oto on - prawdziwy potwór a swoim polowaniem narobił harmidru, co nie miara.



Szczupaczek dostał buzi i wrócił do wody, my zaś wróciliśmy do spokojniejszego wędkowania. Co prawda raz po raz daleko poza naszym zasięgiem spławiał się już konkretny szczupak, kto wie, może mamusia złowionego przez Jarka maleństwa.

Tak czy owak wypad udał się, świetnie, korzystając z chwili jeszcze raz Jarkowi dziękuję za wspólne wędkowanie i zapraszam na kolejne :)

sobota, 5 września 2009

Jakuby 2009 - z niedzieli

W niedzielę jednak też wybraliśmy się do Zgorzelca. Warto było. Zdjęcia pokazuję dopiero dziś z dwóch powodów. Po pierwsze trafiłem parę fajnych lektur do czytania, po drugie Robert (A.Mason) z Wrocławia namówił mnie do zagrania w Wiedźmina ... świetna gra :).
Wracając jednak do tematu. W niedzielę udaliśmy się najpierw do Gorlitz a skończyliśmy na turnieju rycerskim i pod parasolką na piwie ze szwagrem ;). W Gorlitz wrażenie piorunujące, miasto coraz piękniej jest odrestaurowywane i widok uliczek, kamieniczek wzbudza podziw. Zgorzelec ma tylko Przedmieście Nyskie a nie posiada nawet rynku. Nie ma co się jednak temu dziwić w końcu było to jedno miasto. Po stronie niemieckiej uderzyło w nas bogactwo straganów i rozmach ich imprezy. Jednak po stronie polskiej klimat był fajniejszy a możliwość obejrzenia turnieju rycerskiego zorganizowanego przez trupę czeską - ekscytująca.
Wrzucam dziesięć zdjęć z niedzieli - siedem z Gorlitz oraz trzy z turnieju. Niestety samych straganów w Gorlitz nie mam ponieważ tłum był tak wielki, że nie udało mi się zrobić w miarę poprawnych kadrów - ponoć lepiej było przyjechać rano. Acha miałem możliwość sfotografowania Pana z wężem, jednak ten zasłonił mi obiektyw ręką i kazał sobie płacić no i ... odwróciłem się plecami - Pan stracił możliwość prezentacji na tym blogu - niech żałuje zdzierca jeden :P









Po stronie niemieckiej więcej było wszelakiej maści "grajków", co spowodowane było zapewne napiwkami w euro. Zespół poniżej grał coś ala Goran Bregović. Muzyka bardzo fajna skoczna z cygańskim klimatem - aż nie chciało się odchodzić.


Pan z trąbą (?)


A na ten zespół przyszliśmy już za późno, grali zaś przy samym moście granicznym. Dane nam było usłyszeć tylko dwa ostatnie utwory lekkiego jazzu zagrane tak, że ręce same składały się do oklasków:


No i sam turniej - oczywiście opowiadał pewną historię okraszoną bardzo fajnym, nieco prymitywnym humorem, który jednak pasował do klimatu idealnie. Zdjęć zrobiłem kilkanaście ale sądzę, że trzy wystarczą - nie ma co Was zanudzać podobnymi kadrami. Jak pisałem wyżej grupa pochodzi z Czech. Spektakl (?) prowadziła czeska i polska narratorka. Przyznam że wciągnąłem się niesamowicie, Marta śmiała się ze mnie gdy wraz z dziećmi szwagra krzyczałem do księżniczki by uważała gdyż z tyłu napadnie ją bandyta ;)