Tak mi jakoś przyszło to stare przysłowie "złapał Kozak Tatarzyna, a Tatarzyn za łeb trzyma". Przecież przez cały sezon zimy prawie nie było, już zapachniało przedwiośniem, a tu zima jak się patrzy. Dzisiaj mija trzecia doba z tak silnym mrozem i muszę przyznać, że dla mnie to jednak za dużo. Prawie 20° mrozu to lekkie przegięcie. W jednym jednak miałem rację, gdy zapowiadałem, że znowu w necie pojawia się dyskusje o ociepleniu klimatu…
Fakt jest zima, musi być zimno, ale gdy czytam wpisy typu: „kiedyś to było po 35° mrozu, 20 na co dzień, a tutaj ostrzeżenia o kilkunastostopniowym. Co to takiego?!”, to stwierdzam, że mam niedobory w pamięci. Patrzę na profil i widzę, że osoba całkiem młoda, może z 40 nomen omen zim. Czyli młodsza ode mie, a ja takich mrozów i to w dłuższej perspektywie nie pamiętam… poza marcową „bestią ze wschodu” bodajże w 2018 roku.
W każdym razie, choć zimno to jednak wesoło.
Na szczęście dzisiaj ostatnia taka noc z tak dużymi spadkami temperatury. Od jutra zmiana. Za tydzień nawet kilkanaście stopni ciepła, a w słońcu zapewne jeszcze więcej. Zapowiada się niezły szok termiczny.
A co w przyrodzie? Na teraz mogę powiedzieć tylko tyle, że pomarzły leszczyny. Tak więc z orzechami w tym sezonie będzie ciężko, a co dalej zobaczymy, po odwilży. Na razie taki spory secik z zimowymi zdjęciami na wsi. Na dole zaś mały strzyżyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz