Wczoraj pisząc o Nocy Muzeów w Zgorzelcu zacząłem od końca prezentując Teatr Ognia w wykonaniu grupy Ignis. Dzisiaj więcej o samej imprezie.
Sprawa prosta, w Zgorzelcu mamy jedno muzeum - Łużyckie, więc z mieszącymi się po drugiej stronie Nysy, tymi w Goerlitz, nie mamy co się równać. Tam jednak "Noc" jest płatna (zazwyczaj), a u nas - darmowa. W tym roku można było obejrzeć wystawę fotograficzną ala "opuszczone", a w Izbie Łużyckiej popatrzeć jak w fotografii maluje się światłem. Podczas fotografowania, można też było zrobić sobie portret w "zabytkowym" przebraniu. Dla dzieci były warsztaty lepienia gliną i pisma średniowiecznego ale o tym więcej tutaj na blogu Arka.
Dla mnie jednak najważniejsza wydaje się być prezentacja na zewnątrz (wyświetlana na ekranie) prezentacja Muzeum Utraconego (więcej tutaj). W dużym skrócie - bo to przecież blog fotograficzny - przez II Wojnę Światową zrabowano nam około 30 tys. zabytków, a oddano kilkadziesiąt i to pośledniej wartości. Najgorsze jest to, że wielu z nich choć wiadomo gdzie się znajdują - to nie możemy odzyskać. Ponadto - jakieś 90% zostało zrabowane przez Niemców, a pozostałe przez naszych "sojuszników" (nie tylko ze wschodu). Wyświetlanp też film Bagińskiego: Animowana Historia Polski, a prezentację zakończył występ wspomnianej grupy Ignis.
Teraz zdjęcia.
Miejsce - Przedmieście Nyskie w Zgorzelcu, Nysa i widok na Kościół farny św. Piotra i Pawła w Goerlitz:
A oto "ojciec" całego przedsięwzięcia, czyli Piotr Arcimowicz - Dyrektor Muzeum Łużyckiego w Zgorzelcu:
Podczas przerw zwiedzających "zabawiali", a raczej zaśpiewywali Grzesiek (szef sulikowskiego GOK-u) oraz Przemek(???). Panowie grali razem ale jak co róż pokazywali - równie dobrze mogli sami, ba mogli nawet jakby nas tam nie było ;)
Sama prezentacja wyglądała tak jak poniżej. Najfajniejsze miejsce było na chodniku na przeciwko.
Teraz już na wesoło, żeby nie było, że atmosfera sztywna niczym w muzeum historii sztuki. Zdjęcie poniżej przedstawia innego Piotrka, który pod pozorem założenie córce plecaka, założył jej autentyczny postronek. Zdjęcia wrzucam po to, żeby mama wiedziała, że tarta dba o curuchnę:
Trudno jednak mieć pretensję o ten postronek. Wystarczyło, żeby Piotrek na chwilę spuścił małą z oczu, a ta natychmiast ruszała na rekonesans, co dobrze obrazuje to zdjęcie:
Mimo wszystrko humory dopisywały (nie dziwcie się kolorystyce, ale było już ciemnawo):
Moja lepsza połowa:
Gdy jednak było trzeba byliśmy też poważni:
A tutaj Pan Mirek złapał i mnie:
I na koniec zdjęcie, którego nie mogłem sobie odmówić, zupełnie nie związane z tematem, ale daleko w tle nasz zgorzelecki "rodzynek", który przykuwa uwagę swoimi migającymi lampkami, a konserwator zabytków ma to najwidoczniej gdzieś:
Fajna fotorelacja, obydwie części. Najważniejsze, że pogoda i humory dopisały :-) We Wrocławiu zrobiło się to jak dla mnie zbyt tłumne wydarzenie, myślę, że w Zgorzelcu jest zdecydowanie kameralniej i sympatyczniej.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :-)
W Zgorzelcu faktycznie kameralniej !!!
OdpowiedzUsuńPrzemek Tracz z grupy PDO - zapamiętaj , bo grupa świetna :)
Smycze na dzieciaczki modne na zachodzie - i bardzo dobre wg mnie :)
Świetną masz tę sigmę - bardzo mi się podoba jak z Tobą współpracuje :)
Manitu - dziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńArek - będę pamiętał :) Arek mi się też podoba, ale portretowe ujęcia to robota N85/1.8 :)