Dzisiaj pojechaliśmy z Martą na rybki, oczywiście nic nie brało (chyba jednak spinning lepiej mi służy) ale to nic - stałem się bowiem ofiarą ptasich wyżeraczy zanęt. Uwzięły się na mnie i łabędzie, i kurki wodne.
Te pierwsze rozpoczęły swoją obserwację:
By następnie zakotwiczyć nad moimi zestawami, nie miałem wyboru i musiałem wymachiwać podbierakiem by je wystraszyć. Wówczas strzelały fochem:
Od strony brzegu desant "zrzuciły" kurki wodne.
Niby tak sobie pływały, ale dziwnym trafem też coraz bliżej zestawów. Tutaj też musiałem użyć podbieraka niczym łapki na muchy ;)
Wędka zaś jak stały, tak stały. Pod wieczór tylko coś popukało, ale ewidentnie drobnica.
Jutro lub w niedzielę wypad na delikatny spinning za okoniem, jak będzie co to też coś pokażę :)
Łabędzie mają w sobie coś pięknego.Powszechnie wiadomo,że są monogamiczne.Partnera zmieniają jedynie w sytuacji śmierci jednego z nich.Zapewne same nie są świadome faktu,że tak się różnią od innych,nawet bardziej rozwiniętych gatunków.
OdpowiedzUsuńDziwne.. ale u Ciebie i u mnie ,znalazły się w podobnym czasie na blogu :)
Może nas w jakiś sposób inspirują?
Jacku,co to za żyłka tak widoczna? Wygląda na 0,6 minimum a gruba ryba w ciepłych krajach ;)
W kurkach wodnych ciut brak ci światła,łabędzie fajnie sfocone.Szkoda tylko że blog nie wyświetla fotek w całości i trzeba klikać żeby zobaczyć cały kadr.
OdpowiedzUsuńGrzegorzu i Jarku - dzięki.
OdpowiedzUsuńGrzegorzu to 0,20mm zachodzące słońce, wiatr i tym samym drżenie żyłki spowodowały ten efekt :)
Jarku zaskoczyłeś mnie - czy ktoś jeszcze może to potwierdzić? - zdjęcia mają wymiar - pion 600, poziom 700 i otwierają się oryginalnie w przeglądarce. Sprawdzałem i w pracy i w domu - jaką masz rozdzielczość monitora ustawioną?
Jacku jak klikam jest ok ale bez mam uciętego łabądka ;)
OdpowiedzUsuń