Wszystko wskazuje na to, że skończył się trend, że co nowe to lepsze (przynajmniej w małym stopniu). Wracamy nomen omen do korzeni, a raczej gałęzi. Jeszcze za "Niemca" takie miejsca wierzbowe jak poniżej były wykorzystywane do pozyskiwania opału. Kiedyś jeszcze za dziadków dbano o to, by na przykład rocznie, trzy z takich wierzb przycinać i pozyskać opał, one później odrastały i tak w kółko.
W pewnym momencie takie praktyki zostały zarzucone, polne drogi poniszczono i poorano, a każdą niemal łąkę zamieniono na pole czego efektem są choćby powodzie, ale o tym pisałem tutaj
Wielkim i miłym zaskoczeniem było więc dla mnie to, że chociaż wierzbami ktoś się zajął i nie ma co się martwić, one pięknie odrosną:
Trafiają się też tam takie rodzynki:
A tutaj udało mi się "ustrzelić" lecącego drozda:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz