Wiecie jak bardzo lubię fotografować ptaki. Więc musicie sobie wyobrazić jakie katusze przeżywałem gdy jadąc rano do pracy mijałem przydrożny stawa, na którym swoje muskuły prężył piękny kormoran czarny.
Mało tego, ten skurczybyk gdy tylko było słońce dodatkowo rozkładał skrzydła niejako ciesząc się pierwszymi promykami ciepła, jednak za każdym razem gdy wracałem do domu nigdy go już nie było. Jak się zapewne domyślacie – nie wytrzymałem i postanowiłem zabrać ze sobą dzisiaj do pracy Pana N. licząc na to, że uda się kormorana „ustrzelić”. Plan był taki, że jeżeli nie dzisiaj to jutro – chciałem zabierać aparat za każdym razem gdy rano świecić będzie słońce.
Tak więc jadę patrzę jest i do tego skubaniec rozpościera te swoje piękne skrzydła. No to ja cyk w boczną dróżkę za aparat, sprawdziłem ustawienia i heja od drzewka do drzewka, od krzaczka do krzaczka, a tu nagle … Proszę Pana, a co Pan tam robi? - pyta mnie rowerzysta. Odpowiedziałem, na co on zsiada z roweru i za mną – lekkie upomnienie i już we dwóch się skradamy. Rowerzysta trochę popatrzył, a ja zrobiłem kilka świetnych (moim zdaniem) kadrów – oto Pan „Czarny”: (w większym formacie na moim koncie, na Flickr tutaj).
Jednym słowem - WOW! Muszę się tam wybrać któregoś ranka... Ciekawe do której tam przesiaduje ;)
OdpowiedzUsuńDzięki. Tylko pamiętaj to ten drugi staw - nie ten zaraz w Tylicach, tylko ten już na ich zakończeniu - przed Kunowem. A do kiedy przesiaduje, to tego nie wiem, dzisiaj na przykłąd go nie było ;)
OdpowiedzUsuńRzeczywiście piękne ujęcie. Gratulacje!!!
OdpowiedzUsuń