Nareszcie znaleźliśmy czas by wybrać się na Witkę ale już na jej dno – czyli obejrzeć to, co odkryła woda. Jako, że wciąż jest mi bardzo przykro z tego co się stało (spędziłem nad Witką wiele wspaniałych chwil – zwłaszcza z moją żoną) to pierwsze dwie fotki dobrze oddają nastrój z jakim tu przyjechałem. Zaraz za ostatnim domem w Wilce zjechaliśmy z brzegu na dno (?) i dojechaliśmy do drogi – ponad 40 lat pod wodą:
Dla naszych służb drogowych przedstawiam zdjęcie profilu drogi – może się czegoś nauczą ;)
Zostawiliśmy nasze „rumaki”
i wybraliśmy się na rekonesans, widoki iście księżycowe.
Natura jednak nie próżnuje, ile ten pniaczek mógł być pod wodą?
Kolejny mostek, a ja się dziwiłem, że pozrywałem tu zestawy. Wystarczyło zahaczyć o barierkę i po zestawie. Wydaje mi się jednak że dla wielu osób było tu niebezpiecznie. Mam nadzieję, że przed zalaniem barierki zostaną wycięte. Oczami wyobraźni widzę jednak olbrzymiego suma, który żył w tym miejscu:
Spotkaliśmy też turystę – Niemca, który wyśmienicie mówił po polsku. Jak nam powiedział pochodzi ze Śląska ale czuję się Saksończykiem (?) Opowiadał nam o słupach granicznych które były w tym miejscu i rozdzielały Prusy od Saksonii. Sprawę znamy bo opisywaliśmy na portalu (klik). Wytłumaczyliśmy mu jak dojechać do Niedowa i pojechał.
Przedtem jednak papieros i widok na byłą Saksonię:
My zaś postanowiliśmy ruszyć brzegiem rzeki (Witki) w kierunku tzw. dębów.
Tutaj przeżyliśmy szok, wyobraźcie sobie, że rzeka nie płynęła po prostej tylko w zatoce przy dębach wiła się tworząc niesamowity uskok, co też tłumaczyło to, że niekiedy podczas łowienia zestaw trafił w stare koryto rzeki i była przysłowiowa kicha. Spójrzcie na rowerzystę - skala wielkości.
Dalej poszliśmy naprzeciwko przystani – bardzo lubiłem tu łowić późna jesienią. Trafiały się bardzo duże leszcze i niezłe karpie. Szeroka perspektywa:
Tam dalej za zakrętem jest ostatnie rozlewisko i zniszczona tama:
Nie mogę sobie jakoś tego wyobrazić:
Przystań:
No i wracając przejeżdżaliśmy koło bukowego lasku – gra świateł była piękna – zrobiłem trzy rawy z których złożyłem (trochę nieudolnie) tego hdr’a:
Nam nie pozostaje nic innego jak czekać na odbudowanie zapory, a w międzyczasie wybieranie się na inne duże łowiska – już w środę (jak będzie pogoda) jedziemy nad Czochę
Całkiem ciekawe :( A ta piękna wybrukowana droga była wcześniej pod wodą? Czyli to była jakaś dolina zalana sztucznie wodą? Nie bardzo to sobie umiem wyobrazić.
OdpowiedzUsuńDrogi tam są chyba ze trzy, ciekawe jest to, że Zalew powstał tym stanie jakim znamy ok 40 lat temu. To wszystko co pokazałem było pod wodą. W jednym miejscu widać jakby wał co znaczy że piętrzono już tu wodę jeszcze przed zalewem. Spotkany Niemiec opowiadał, że był tu młyn. Dodatkowo przechodziła granica Prusko Saksońska (po wojnie z Napoleonem, gdy Saksonia poparła Cesarza musiała oddać Prusom 40% swojego terytorium - tutaj właśnie była granica).
OdpowiedzUsuńNiesamowicie działa to wszystko na wyobraźnię. Pomyśleć, że kiedyś toczyło się tu życie, choć w skali kraju to żaden ewenement.W Czorsztynie (Pieniny),zalano całą wioskę a mieszkańców posadowiono znacznie wyżej. Urocz wieś, nosi nazwę Maniowy.
OdpowiedzUsuńJacku, ciekawie pokazałeś i opisałeś okolicę a czytając o sumie pod mostem - zapracowała mi wyobraźnia byłego wędkarza ;) Pozdrawiam!
Bardzo dobry fotoreportaż, nie nudziłem się oglądając i czytając :) Te zdjęcia za x lat nabiorą wagi i wartości - wierz mi... Pozdrawiam i chylę czoła.
OdpowiedzUsuńJurek
OdpowiedzUsuńMieszkałem w Bogatyni pracowałem w El. Turów do 1977 roku. Woda z zalewu Witki była brana na potrzeby elektrowni .Nad zalewem był ośrodek wypoczynkowy kopalni Turów. Korzystało się ze sprzętu pływającego ,piękne czasy ,czekam na odbudowę zalewu, znów odwiedzę to miejsce.Będę śledził pana relacje.Pozdrawiam
tutaj, w Wilce się urodziłem. Mój dom stał w miejscu obecnie zalanym. Był to okazały dwór z 1828 roku. Nie sądziłem, że jeszcze kiedyś stanę na jego progu... Kiedy przyjechałem na kilka dni z Holandii, już padało. A następnego dnia mogłem po 50-ciu latach spełnić swoje marzenie. I ta niesamowita droga do Niedowa, którą chodziliśmy do tamtejszego kościoła. I małe źródełko przy niej - wciąż biło. Niezapomniane, wzruszające wrażenia! Andrzej P.
OdpowiedzUsuń