Pomału przyroda zaczyna wyglądać tak jak przystało na tę porę roku. Robi się coraz bardziej kolorowo, a i słońce świeci coraz śmielej. Jednym słowem, no dwoma: Uwielbiam wiosnę!
Dzisiaj zastanawiałem się długo czy brać ze sobą na spacer z psem aparat. Jak się okazało było by błędem gdybym tego nie zrobił. Wątpliwości miałem jednak przez strasznie silny wiatr.
Najpierw tuż pod domem, niczym ze zdziwieniem spojrzała na mnie Sierpówka:
Po czym także, jednak bardziej dostojnie, Grzywacz:
W szczerym polu nie było już tak przyjemnie, jednak zaczynają już rosnąć szyki modrzewi, tutaj dwa kadry starego i nowego (niczym nowy rok ;) ):
Później pojechaliśmy na obiad do teściów, wracając zrobiłem desant do pobliskiego lasu, a tutaj udało mi się "ustrzelić" Kowalika i Drozda:
Wychodząc już z lasu, zobaczyłem jeszcze ten kadr - osobiście bardzo mi się spodobał:
A tutaj dowód na prawo Murphiego - jeżeli masz jedną szansę na zrobienie zdjęcia, to bądź pewny, że coś Ci je zepsuje. W tym przypadku była to ... gałązka, która zasłoniła głowę Grubodzioba ;):
cześć
OdpowiedzUsuńzgadza się Jacku, wreszcie chce się żyć w tym kolorowym świecie, super ujęcia. Najbardziej mnie urzekł modrzew, wspaniały kadr. Jacku dziękuje za Twoje komentarze i oczekiwaną i pomocną "krytykę".
Dopiero dzisiaj zauważyłem na blogu Twoje komentarze, które, czego nie wiedziałem, trzeba publikować, myślałem, że publikują się automatycznie, a w ustawieniach nie widziałem tej zakładki. Pozdrawiam "zapracowany" sąsiad :)